Rak może dotknąć każdego...
Im więcej o profilaktyce, tym lepiej. Z pani perspektywy – dlaczego należy nagłaśniać rolę regularnych badań? Jak często Polki powinny się badać?
Rak nie jest zaraźliwy. Od profilaktyki się nie zachoruje. Wśród tych, którzy się nie badają, panuje powszechne przekonanie, że lepiej się nie badać, bo jeszcze coś się wybada. Znajomość swojego ciała, wiedza na temat własnego zdrowia i interweniowanie, kiedy coś jest nie tak, to jedyna słuszna droga. Jestem żywym dowodem na to, że wczesne wykrycie to życie. Gdybym nie wyczuła guza albo gdybym zbagatelizowała to, co wyczułam... Przy złośliwości 95 proc. i tym rodzaju guza, jakiego miałam – już byśmy pewnie nie rozmawiały. Kobiety, moim i lekarzy zdaniem, powinny regularnie robić badania USG piersi, cytologię i morfologię. Ja obecnie badam się często, ale przed rakiem dokładny przegląd organizmu robiłam raz w roku. Dobrze raz w miesiącu, w dziesiątym dniu cyklu, wykonywać samokontrolę piersi. Jeśli coś wyczujemy, nigdy nie wolno tego bagatelizować. Pamiętajmy, że rak nie poczeka, aż pozałatwiamy ważne i mniej ważne sprawy. Rak może dotknąć każdego – młodego i starego, bogatego i biednego, grubego i chudego... Rak nie wybiera, rak nie czeka.
Podkreśla pani, że nowotwór nie oznacza pozbawienia kobiecości. Wiemy, że sama zmagała się pani z chorobą. W jaki sposób dbać o swoją psychikę w tym ciężkim momencie w życiu?
To bardzo trudne. Kiedy widzisz w lustrze kogoś zupełnie innego, kogoś, kogo nie znasz, bo znasz siebie zupełnie inną... Jedyną drogą jest akceptacja tego widoku, bo w głębi serca wiesz, że jesteś inna, ale to ciągle jesteś ty. Ja powtarzałam sobie, czasami nawet na głos, że to przejściowe, „odzyskasz siebie”, „bądź dzielna”. Kobiecość to nie tylko wygląd. Najważniejsza jest głowa, silna głowa, nastawienie. Czasem trzeba skorzystać z pomocy psychologa lub psychiatry. Ja takiego wsparcia potrzebowałam po leczeniu. Strach przed nawrotem był tak paraliżujący, że nie byłam w stanie funkcjonować. Terapia dała mi narzędzia, dzięki którym wiem, jak ze sobą postępować, by lęk nie wpychał mnie w czarną otchłań beznadziei.
Choroba nowotworowa może dotknąć każdego. Jaką rolę odgrywają osoby publiczne w szerzeniu świadomości, że z nowotworem możliwe jest aktywne życie zawodowe oraz że raka można pokonać?
Sądzę, że dzielenie się wiedzą i doświadczeniem to mój przywilej i obowiązek. Uważam, że osoby publiczne, które mają to szczęście i zaszczyt gościć np. za pośrednictwem telewizji w domach tysięcy ludzi, które mają jakiś wpływ na społeczeństwo i jego myślenie, nie powinny milczeć. Ale jeśli się nie udzielają – też jestem w stanie to zrozumieć. Myślę, że swoje zasięgi trzeba dobrze wykorzystywać. Staram się własnym przykładem dawać siłę i pokazywać inne oblicze pacjenta onkologicznego. Z perspektywy czasu cieszę się, że nie chowałam się ze swoim rakiem i nigdy się nie wstydziłam. Pokazanie się w telewizji w peruce było dużym wyzwaniem, ale praca była jednym z elementów normalności, o którą dbaliśmy. Byłam szczęśliwa, że mimo raka mogę się realizować zawodowo i że rak nie demoluje nam życia prywatnego. Kiedy czułam się dobrze, byłam radosną mamą, aby syn wiedział, że mama ma raka, ale rak nie ma jej. Byłam kochającą partnerką, podróżowaliśmy, spotykaliśmy się ze znajomymi. Pytają państwo, czy można pokonać raka. Nie wiem. Nigdy nie powiedziałam, że wygrałam, że pokonałam, że jestem zdrowa... Nie mam odwagi. Ale czekam na dzień, kiedy pomyślę, że mam to za sobą.
Jest pani prezesem fundacji Silni Sobą. Czy mogłaby pani przybliżyć naszym czytelnikom cel działań fundacji? Dlaczego ważne jest, aby chorzy oraz ich bliscy mieli świadomość, że nie zostali z chorobą sami i istnieją miejsca, które wspierają osoby w walce z rakiem?
Przez całe leczenie był ze mną mój narzeczony, zawsze mogłam na niego liczyć. Razem napisaliśmy książkę. „Dziad. On silny, my silniejsi” to spojrzenie na to, co się stało z dwóch stron – osoby chorującej i wspierającej. Na początku myśleliśmy, że ta książka jest tylko dla nas, że napiszemy to, co czujemy, wydrukujemy i zamkniemy ten rozdział życia. Tymczasem okazuje się, że dziewczyny zabierają „Dziada” na chemię, że mówią sobie: „Skoro Górska dała radę, to ja też dam”. Już na premierze wiedzieliśmy, że książka będzie początkiem. Założyliśmy Fundację Silni Sobą, wspieramy pary po chorobie nowotworowej i z chorobami przewlekłymi. Chcemy, aby choroba nie przekreślała ich marzeń i planów, aby nauczyli się żyć z trudnymi doświadczeniami, żeby one były w tle, a nie na pierwszym planie. W ramach działań Fundacji organizujemy w firmach i korporacjach prelekcje z tzw. obsługi pacjenta onkologicznego. Mówimy, jak rozmawiać, jak nie rozmawiać, co robić, jak reagować, co może boleć, a co może dodać siły... Ale mówimy też o potrzebach osoby wspierającej. Kiedy Fundacja się rozkręci, będziemy organizować wyjazdy dla podopiecznych, gdzie będą różne warsztaty i szkolenia, terapie psychologiczne i ruchowe. Mamy fajne pomysły, oby udało się je zrealizować. Działamy.
Publikację kampanii w formacie PDF mogą Państwo pobrać tutaj