Szlachetna Paczka przeprowadziła na przełomie czerwca i lipca 2023 roku badanie dotyczące postaw i wyobrażeń Polaków na temat wolontariatu i wolontariuszy. 86% badanych uważa, że bycie wolontariuszem to powód do dumy, a aż 61% organizacji w Polsce współpracuje z wolontariuszami regularnie lub przy konkretnych projektach. To daje nam liczbę ponad czterdziestu tysięcy organizacji pozarządowych: stowarzyszeń, fundacji i innych inicjatyw obywatelskich. Choć nie jesteśmy w Polsce w czołówce, jeśli chodzi o zaangażowanie w wolontariat, to z roku na rok coraz więcej osób szuka miejsca, gdzie może dać coś od siebie. Jednym z nich jest Fundacja „Pomóż Im” na rzecz Dzieci z Chorobami Nowotworowymi i Hospicjum dla Dzieci w Białymstoku, rekrutująca co roku ponad stu wolontariuszy, którzy zgłaszają chęć pomocy zarówno w domowym hospicjum dziecięcym, jak i w Klinice Pediatrii Onkologii i Hematologii Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.
Na oddział onkologii dziecięcej przychodzi regularnie około dwudziestu wolontariuszek i wolontariuszy. Podobna jest także liczba małych podopiecznych, którzy przebywają na stałe na oddziale w chwili obecnej. Są też oczywiście dzieci, które zostają na krótki czas, wychodzą do domu, wracają na oddział za jakiś czas lub nie wracają w ogóle. Koordynatorka wolontariatu w Fundacji – Natalia Sawicka – zwraca uwagę na coraz liczniejsze grono osób dorosłych, które chcą zostać wolontariuszkami i wolontariuszami: „Zgłaszają się do nas osoby w naprawdę różnym wieku. Kiedy przejęłam rolę koordynatorki wolontariatu we wrześniu tego roku, spodziewałam się, że zgłaszać będą się osoby od dolnej granicy wieku, czyli szesnastu lat po studentki i studentów, ale okazało się, że mamy coraz więcej zgłoszeń od osób starszych, trzydziesto-, czterdziesto- czy pięćdziesięciolatków. Uważam, że taka różnorodność jest bardzo dobra i potrzebna, bo możemy się wiele od siebie nauczyć. Sporo naszych wolontariuszy jest na kierunkach medycznych, więc często chcą zobaczyć, jak wygląda praca z dziećmi, żeby móc wybrać jakąś specjalizację, ale generalnie większość naszych wolontariuszy chce w jakiś konkretny, namacalny sposób pomagać – dzieciom i rodzicom”.
Pytaniem, które nasuwa się jako pierwsze jest zatem: jak można pomóc dzieciom chorującym na nowotwór i ich rodzicom? Czy potrzebna jest nam wiedza medyczna lub inna specjalistyczna? Absolutnie nie. Wystarczy kilka godzin w tygodniu, uśmiech i chęć wspólnej zabawy. Wiek małych pacjentów na oddziale to w tej chwili od dwa i pół roku do siedemnastu lat. Wolontariusze na oddziale onkologii dziecięcej pojawiają się od poniedziałku do piątku, w godzinach popołudniowych, czyli po godzinie szesnastej, kiedy dzieci są już po wszystkich badaniach i zabiegach. Mają do dyspozycji świetlicę, na której jest mnóstwo gier planszowych, książeczek, klocków, zabawek, jakie Fundacja pozyskuje od darczyńców i różnych firm. Dla młodszych dzieci najcenniejszy jest czas, kiedy mogą się śmiać, bawić i nie myśleć o kolejnych badaniach i zabiegach, które je czekają. Każdego miesiąca wolontariuszki i wolontariusze starają się zapewnić dzieciom nieco inne rozrywki, co roku pojawiają się też nowe dłuższe i krótsze projekty. Natalia Sawicka wymienia:
„Od października tego roku do marca roku następnego, dwa razy w miesiącu prowadzone są zajęcia z robotyki. Zajęcia te są dofinansowane z dotacji Fundacji DKMS. Dzieci mają wówczas okazję układać najróżniejsze przedmioty z klocków, a następnie układają do nich program i na koniec testują go w trakcie zabawy. Ostatnio robiliśmy wyrzutnie do samolotów z papieru oraz miarki detektywistyczne. W listopadzie organizowaliśmy też Dzień Kina, kiedy świetlica szpitalna zamieniała się w salę kinową z obowiązkowym popcornem. Dzieci przebywają w szpitalu miesiącami i nie mają możliwości spędzania czasu wolnego tak, jak ich rówieśnicy. Staramy się im stworzyć namiastkę normalnego życia. Z młodszymi dziećmi stawiamy na zabawę, z nastolatkami jest ciężej, ale tak się składa, że nasi wolontariusze są często w podobnym wieku, więc łatwiej nam nawiązać kontakt, znaleźć wspólne tematy do rozmów. Zwłaszcza, jak się przychodzi do kogoś regularnie. Są oczywiście momenty, kiedy dzieci czują się gorzej, przyjmują chemię, nie chcą czy nie mają siły wychodzić z pokoju, ale chcą się z nami spotkać. Wtedy w pokoju dziecka oglądamy razem bajkę czy czytamy mu książeczkę".
Co roku, w lutym, obchodzony jest także Dzień Dziecka z Chorobą Nowotworową, którego najważniejszym punktem jest wypuszczenie balonów z helem „do nieba”. Wcześniej dzieci piszą na nich swoje wielkie marzenia, a czasem drobne życzenia, które wolontariuszki i wolontariusze mogą spełnić. Marzenia o opuszczeniu szpitala, wyzdrowieniu, sprawieniu, żeby mama nie była już smutna i nie płakała, powrocie do szkoły, nie są może w zasięgu wolontariuszy, ale jakaś konkretna zabawka, zobaczenie nowej bajki, która akurat pokazywana jest w kinie, smaczna przekąska – już tak. A dla dziecka, które przez tygodnie, miesiące, a czasem lata ogląda wszystko „przez szybę”, nie mając okazji przeżyć tego na własnej skórze, takie pozornie drobne doświadczenie jest naprawdę ważne i może wiele zmienić, również jeśli chodzi o proces zdrowienia. Codzienna, regularna obecność tych samych osób, do których dzieci po prostu się przywiązują, jest ważna zarówno dla nich, jak i ich rodziców. Natalia Sawicka, która sama zaczynała jako wolontariuszka na oddziale, do dziś pamięta pierwsze spotkanie z mamą małego podopiecznego.
„Kiedy siedem lat temu po raz pierwszy przyszłam na oddział onkologii dziecięcej jako wolontariuszka, uważałam, że przychodzę tam dla dzieci, ale bardzo szybko okazało się, że nie tylko. Kiedyś mama jednego z małych pacjentów bardzo ucieszyła się na mój widok, bo mogła iść wziąć prysznic i zjeść śniadanie. Bardzo mnie to uderzyło i przez cały czas mam z tyłu głowy te słowa. Nie pomyślałam wcześniej o tym, że rodzice (najczęściej mamy), którzy są na tym oddziale, są tam od świtu do nocy, często bez żadnej przerwy. Zrozumiałam, że jest to pomoc nie tylko dzieciom, ale także ich rodzinom. Bardzo często mamy mają potrzebę porozmawiać z nami o dziecku, wyżalić się, wypłakać. I to nie jest tak, że one chcą się od nas dowiedzieć, jakie szanse na wyleczenie ma ich dziecko, nasza rola polega na wysłuchaniu. Inaczej rozmawia się bowiem z bliskimi, którzy odczuwają podobne emocje, inaczej z lekarzem, a inaczej z kimś z zewnątrz”.
Musimy pamiętać, że diagnoza choroby nowotworowej u dziecka ma wpływ na funkcjonowanie całej rodziny. Często dziecko będzie sobie o wiele lepiej radzić ze swoją chorobą niż jego rodzice czy opiekunowie. Poza tym wolontariuszki i wolontariusze, jak uczy ich koordynatorka, muszą pamiętać, że dziecko jest zawsze dzieckiem – chce się bawić, potrzebuje aktywności dostosowanych do jego wieku i chce mieć kontakt ze swoimi rówieśnikami. Pobyt w szpitalu zaburza jego zwyczajne funkcjonowanie, więc najważniejszym zadaniem jest stworzenie mu choćby namiastki normalności. Warto uwzględnić w tym rolę rodzica. Często to właśnie wolontariusz uświadamia mu, że nie może zajmować się dzieckiem według własnych wyobrażeń opieki idealnej, ale musi dać mu przestrzeń na śmiech i dokazywanie. Natalia Sawicka jest przekonana, że dzieci są świadome, że ich choroba jest bardzo poważna.
„Szczegółowa wiedza zależy oczywiście od wieku dziecka. Przeważają w tej chwili dzieci w wieku od trzech do sześciu lat, które na swój sposób na pewno rozumieją sytuację, bo bardzo dobrze potrafią opowiedzieć o badaniach, wynikach, które miały robione, ale mnie nie zdarzyło się, żeby któreś dziecko chciało ze mną rozmawiać o swojej chorobie. Dzieci na oddziale też chcą mieć swoje dzieciństwo, czyli czas na zabawę i radość”.
Dlatego tak ważna w tym rodzaju wolontariatu jest stałość. To naturalne, że dziecko ma swoją ulubioną osobę do zabawy, taką, z którą chce spędzać czas. Jej nagłe zniknięcie czy powtarzająca się nieobecność, niesłowność jest dla dziecka bardzo trudna. Zwłaszcza dla dziecka chorego, które ma w swoim życiu niewiele pewności i stałości. Dlatego od wolontariuszy, którzy chcą pracować na oddziale onkologii dziecięcej, wymaga się często więcej. Jak wygląda zatem proces rekrutacji?
„W następnym roku na przełomie lutego i marca mamy w planach przeprowadzenie kursu wolontariatu, który przed pandemią był regularnie organizowany. Na kurs składają się cztery spotkania: dwa wykładowe i dwa warsztatowe. Chciałabym, aby na spotkaniach wykładowych swoim doświadczeniem podzieliła się z nami Prezes naszej Fundacji, dr Elżbieta Solarz, jak również pielęgniarka i lekarz hospicyjny, ponieważ Fundacja „Pomóż Im” prowadzi jedyne w naszym regionie Domowe Hospicjum dla Dzieci. Ponadto ważnym punktem kursu jest spotkanie z prof. dr hab. Katarzyną Muszyńską-Rosłan, która opowiada, jak wygląda praca na oddziale onkologicznym z perspektywy lekarki i jak widzi rolę wolontariusza i czy jego obecność ma wpływ na leczenie małego pacjenta. Natomiast spotkania warsztatowe odbędą się z naszym psychologiem oraz z ratownikiem medycznym. Oczywiście można zgłaszać swoją chęć zostania wolontariuszem przez cały rok. Wtedy ja – jako koordynatorka wolontariatu – wdrażam nową osobę w pracę na oddziale. Zawsze chcę spotkać się najpierw z taką osobą, dowiedzieć się, dlaczego chce zostać wolontariuszem, jakie ma motywacje. I nigdy nie zostawiam jej samej. Staram się o nią zadbać. Najpierw chodzi na oddział ze mną lub innymi doświadczonymi wolontariuszami, ale potem zachęcam, aby uzupełnić sobie doświadczenie właśnie o ten kurs. Teraz, dzięki wsparciu Fundacji DKMS, mamy też warsztaty psychologiczne skierowane właśnie do wolontariuszy, którzy chcą zacząć pracować z małymi pacjentami onkologicznymi. Widzę, jak bardzo takie warsztaty są potrzebne, jak pozwalają się oswoić z pewnymi tematami, np. jakie problemy możemy napotkać w kontakcie z chorym dzieckiem i jak je rozwiązać, jak radzić sobie z własnymi emocjami. Jest to oczywiście także integracja wolontariuszy, która moim zdaniem jest bardzo ważna”.
Już sama obecność wolontariuszki i wolontariusza na oddziale ma naprawdę wielką wartość. Dzieci mogą spędzić czas inaczej niż na co dzień, zyskać odrobinę normalności, a rodzice mogą odetchnąć – zjeść, przespać się, zrobić zakupy. Jednak wolontariusz dobrze przygotowany na wyzwania i trudności, z którymi może się zetknąć, będzie pracował mądrzej, chętniej i dłużej. Natalia Sawicka, przeglądając statystyki z ostatnich lat, podkreśla, że najkrótszy staż wolontariuszy na oddziale onkologicznym dla dzieci to kilka miesięcy, ale większość osób zostaje, tak jak ona, na lata. Dlaczego zatem sama została wolontariuszką i wybrała właśnie to miejsce?
„Przyznam szczerze, że ja trafiłam do Fundacji jako licealistka, która chciała zdobyć dodatkowe punkty do oceny. Wówczas u nas w szkole było ogłoszenie o kursie, więc się na niego zgłosiłam razem z koleżanką. Kiedy zaczęłam chodzić na kurs i słuchać, czym zajmuje się Fundacja, jak wygląda tam wolontariat, to poczułam, że chyba jednak nie trafiłam tu przez przypadek i chciałabym spróbować swoich sił właśnie na oddziale onkologii. Im dłużej tu byłam, im więcej czasu spędzałam na oddziale, tym bardziej czułam, że jestem tu po coś, że moja pomoc jest realna i ważna. Pamiętam, że bardzo bałam się swojej pierwszej wizyty u dzieci, że się popłaczę i nie dam rady, bo wyobrażałam sobie ten smutek i cierpienie. Jednak kiedy tam weszłam, zobaczyłam po prostu dzieci, które chcą się pobawić z drugą osobą, porozmawiać, być blisko i z czasem już nie wyobrażałam sobie, żeby mnie tu nie było, przynajmniej raz w tygodniu. Czasem mi się nie chciało, byłam zmęczona, ale zawsze kiedy dałam słowo, pojawiałam się i to zmęczenie natychmiast mijało. Wracałam pełna energii, radości i satysfakcji, że udało mi się oderwać dzieciaki od złych rzeczy, dać im trochę radości. Jeśli ktoś raz tego doświadczył, to tak łatwo nie zrezygnuje. Pomaganie uzależnia”.
Każda i każdy z nas może mieć zupełnie odmienne powody, dla których wybierze jakieś miejsce, by zostać wolontariuszką lub wolontariuszem. Jednak zwykle wystarczy to, że poświęcamy komuś swój czas i uwagę, nie jest potrzebny efekt wow. Dla nas to godzina czy dwie dziennie lub tygodniowo – dla kogoś ogromna ulga, radość, pomoc. Natalia – jako koordynatorka – bardzo często powtarza to nowym osobom, które martwią się, czy rzeczywiście w jakiś sposób pomogły, bo nie mają takiego poczucia, kiedy wychodzą z oddziału. Często wyobrażamy sobie bowiem pomoc jako wielkie gesty, duże darowizny rzeczowe czy pieniężne. A dziś – w świecie, kiedy nie mamy czasu na bycie ze sobą, bycie uważnym na siebie w relacjach – wystarczy po prostu nasza świadoma obecność.
Dlaczego warto zostać wolontariuszką lub wolontariuszem? To doskonały sposób na wykorzystanie swojego wolnego czasu przez osoby, które chcą poczuć, że mają realny wpływ na zmianę w bardzo różnych dziedzinach. Przy okazji możemy też odkryć, jak wiele nowych znajomości zawarliśmy, jak ważne miejsce zaczęliśmy zajmować w czyimś życiu i jak wiele nieoczekiwanych umiejętności i własnych talentów odkryliśmy. Wolontariat to często praca na rzecz innych osób i razem z nimi. Czasem zupełnie niespodziewanie rozwiązujemy ważne, bardzo namacalne problemy konkretnych osób lub po prostu wywołujemy na ich twarzach uśmiech poprzez rozmowę i wspólne spędzanie czasu. Praca wolontariacka pomaga nam zobaczyć efekty bardzo szybko, czasem z dnia na dzień i czuć prawdziwą radość oraz satysfakcję, że mogliśmy wpłynąć pozytywnie na czyjeś życie. Naprawdę nie trzeba wiele, żeby pomóc innej osobie. Wolontariat skupia bardzo różnych ludzi, których dzieli wiele spraw, ale jednak łączy to, co najważniejsze – chęć pomagania.
Jeśli chcesz zostać wolontariuszką/wolontariuszem na oddziale onkologii dziecięcej w Fundacji „Pomóż Im” w Białymstoku, wypełnij formularz na stronie: https://pomozim.org.pl/wolontariat/.
Źródło fotografii: Archiwum fundacji "Pomóż Im"