21 stycznia 2025 / Hematoonkologia.pl

Babcie i dziadkowie w drodze po zdrowie wnuków

Na początku każdego roku w Polsce obchodzone są dwa bardzo ważne dni – 21 stycznia Dzień Babci i 22 stycznia Dzień Dziadka. To symboliczne przypomnienie, by pamiętać o nich przez cały rok.

Przedszkola i szkoły wypełniają się po brzegi uśmiechniętymi i elegancko ubranymi babciami i dziadkami, którzy przybyli, aby podziwiać przygotowane na ich cześć występy. Wśród nich są osoby w sile wieku i nieco starsze, samodzielne lub wymagające wsparcia. Wszyscy z dumą i łzami wzruszenia przyjmują życzenia z okazji ich święta.

Babcie i dziadkowie w drodze po zdrowie wnuków

Więzy miłości, więzy krwi

Dziadkowie i babcie to bardzo ważni członkowie wielu rodzin. Oprócz tych biologicznie spokrewnionych z wnukami, istnieją także tacy „z wyboru”, którzy nie są połączeni więzami krwi, a niejednokrotnie, dużo ważniejszą i mocniejszą – więzią emocjonalną.

Rodzice, teściowie lub dziadkowie i babcie „z wyboru” mieszkający w tym samym mieście, którzy uczestniczą w życiu swoich wnuków są ogromną wartością. Świadomość, że na wyciągnięcie ręki są bliskie osoby, którym można zaufać, które w razie niespodziewanych okoliczności będą mogły wesprzeć obecnością, czasem, wiedzą, doświadczeniem i cierpliwością – dodaje otuchy i uspokaja.

Dziadek i babcia od zadań specjalnych

Rola dziadków nabiera szczególnego i wieloaspektowego wymiaru zwłaszcza w czasie choroby wnuków. Dziadkowie, z uwagi na swoje doświadczenie życiowe i wiedzę, a także na zaufanie, jakim darzą je dzieci, są pierwszymi osobami, do których młodzi rodzice zwracają się z prośba o pomoc. Ich sprawdzone, domowe sposoby przywracające do zdrowia w jeden dzień są zawsze na wagę złota.

Choroby okresu dziecięcego, takie jak infekcje, zatrucia czy choroby zakaźne zdarzają się bardzo często i są głównymi powodami, przez które dzieci nie mogą uczęszczać do placówek edukacyjno-wychowawczych. Między innymi w takich chwilach dziadkowie są niezastąpieni. To do nich, bez wyrzutów sumienia, można zadzwonić w środku nocy z prośbą o pomoc, radę, wsparcie lub przyjazd do domu. Z reguły jeden telefon wystarcza, aby babcia lub dziadek stawili się na posterunku z książką lub grami planszowymi, najlepszymi na nudę oraz z gorącym rosołkiem, który postawi każdego na nogi.

Zdarza się jednak i tak, że ich wsparcie nie ogranicza się do rosołku i chwilowej opieki nad wnukiem lub wnuczką.

„Córka zadzwoniła do mnie z informacją, że pracownik laboratorium skontaktował się z nią i mamy natychmiast stawić się do szpitala, bo wyniki morfologii są bardzo złe. W pierwszej chwili słowa córki do mnie nie dotarły. Tego dnia rano byłyśmy z dziećmi na kontrolnych badaniach krwi, a potem odwiozłam wnuka i wnuczkę do przedszkola, żeby córka zdążyła do pracy. Zamurowało mnie strasznie. Moją pierwszą reakcją było pytanie o to, jak mogę pomóc mojemu dziecku w tej trudnej sytuacji. Natychmiast weszłam w tryb ratowania i pomagania.

Wiedziałam, że będę musiała zająć się wnukiem, młodszym bratem Zosi, oraz pomóc córce i zięciowi w codziennych obowiązkach. Tego dnia zorganizowałam opiekę dla wnuka i jak najszybciej udałam się do szpitala do córki i wnuczki. Bardzo dużym wyzwaniem było nie dać Zosi odczuć, że coś złego się dzieje, mimo że to wyczuwała i bardzo bacznie nas obserwowała. 31 maja została przyjęta na oddział z diagnozą białaczki. Nam zatrzymał się świat, a jej głównym zmartwieniem było to, że z powodu pobytu w szpitalu nie dostanie prezentu na dzień dziecka. Zapewniłam ją wtedy, że prezenty osobiście przywiozę jej do szpitala”.

W Polsce każdego roku na różne choroby wymagające długotrwałego leczenia szpitalnego zapada coraz więcej dzieci. W 2024 roku ok. 1200 dzieci chorowało na choroby nowotworowe[1], a ok. 1000 na cukrzycę typu 1[2]. Większość z tych dzieci spędziła w szpitalu od dwóch tygodni do kilku miesięcy. Duża część z nich ma młodsze rodzeństwo wymagające opieki i troski osoby dorosłej, niektóre z tych dzieci wychowywane są przez samodzielnego rodzica. A jak wiadomo, żaden rodzic nie posiadł jeszcze umiejętności przebywania w dwóch miejscach na raz w tym samym czasie.

„Nasza wnuczka trafiła do szpitala latem. Pamiętam, że gdy córka zadzwoniła z wiadomością, że pojechali z Gają do szpitala i że muszą w nim zostać, była piękna, upalna niedziela. Zięć w poniedziałek szedł do pracy, obydwoje z mężem wtedy także jeszcze pracowaliśmy i w związku z nagłą chorobą wnuczki, wszystkie nasze plany natychmiast zostały zrewidowane.

To były pierwsze miesiące pandemii. Wnuk nie mógł chodzić do przedszkola i przez pierwszych klika dni opiekowaliśmy się nim z mężem i zięciem na zmianę. Po kilku dniach dołączyła do nas druga babcia, która mogła w tym czasie wziąć wolne w pracy. Dla wszystkich był to duży szok, pomimo że córka od jakiegoś czasu wspominała, że podejrzewa cukrzycę u wnuczki. Byliśmy uspokajani przez lekarza, że nadmierne pragnienie jest wynikiem wysokich, sierpniowych temperatur. Wnuczka była malutka, w dniu diagnozy miała tylko półtora roku. Dziś już wiemy, że wystarczyło paskami ketonowymi zbadać mocz lub po prostu zmierzyć poziom cukru glukometrem. Pomoc dzieciom była oczywista i nikt z nas się nad tym nie zastanawiał. Nie czekaliśmy na prośbę o wsparcie, sami ruszyliśmy z pomocą”.

Pocieszyciele i doradcy

Choroba dziecka jest dużym stresem zarówno dla samego dziecka, jak i dla całej rodziny. W wielu przypadkach dziadkowie pełnią rolę pocieszycieli i doradców. Ich doświadczenie życiowe oraz naturalna potrzeba troski sprawiają, że potrafią okazać ogromną empatię, łagodność i cierpliwość. Obecność dziadków daje dziecku oraz jego zestresowanym rodzicom poczucie bezpieczeństwa i komfortu, bardzo ważne w czasie choroby i pobytu w szpitalu. Przeżywany przez rodziców chorych dzieci lęk o ich zdrowie jest podświadomie wyczuwany przez dzieci i może potęgować ich obawy, co wpływa negatywnie na samopoczucie i leczenie. Opanowani i emocjonalnie dostępni dorośli stanowią dla dziecka oparcie i dają niezbędną stabilizację w trudnych chwilach. W takich zadaniach często doskonale sprawdzają się dziadkowie, którzy, mimo tego, że są bardzo zaangażowani emocjonalnie, potrafią zachować większy dystans do problemu niż zrozpaczeni rodzice.

„Nasza wnuczka miała tylko półtora roku, gdy zachorowała. Była malutka, ale dzielnie nosiła przy sobie pompę, pozwalała sobie mierzyć poziom cukru z paluszka i interesowała się podawaną insuliną.

Początki życia z cukrzycą typu pierwszego były dla nas wszystkich bardzo trudne. Świadomość, że możemy popełnić błąd, który może odbić się na zdrowiu wnuczki była paraliżująca. Baliśmy się zostawać sami z małym dzieckiem z cukrzycą, ale uczyliśmy się wszystkiego, o czym mówiła nam córka. Mąż robił notatki, kręcił filmy instruktażowe z obsługi pompy i podawania insuliny. Oswajaliśmy się z tą nową sytuacją i sprzętem, ale było to okupione dużym stresem.

Dziadek okazał się bardzo dobrym "dokarmiaczem" wtedy, gdy spadał cukier. Znajdował zawsze sposób, by przekonać wnuczkę, by zjadła zupę lub posiłek niezbędny do podniesienia poziomu glikemii. Córka, zwłaszcza na początku choroby Gai, była bardzo przejęta i zestresowana, a mąż mimo że również się stresował, nie okazywał tego przed nią i stanowił dla niej duże wsparcie. Jego spokój i obecność pomagały jej zebrać myśli i działać racjonalnie w trudniejszych momentach choroby”. 

Dziadkowie są dobrzy na każdy dzień 

Świadomość, że jest ktoś kto pomoże zaspokoić podstawowe potrzeby takie jak: ciepły obiad, odrobienie lekcji ze zdrowymi wnukami, które też przecież mierzą się z chorobą brata lub siostry, wsparcie pracującego partnera, łączącego obowiązki zawodowe z opieką nad domem i czuwaniem w szpitalu, jest bardzo kojąca. Obecność dziadków, którzy niejednokrotnie wykazują większą cierpliwość wobec wnuków, niż kiedyś wobec własnych dzieci, jest na wagę złota. Dobre relacje z wnukami są pełne ciepła, czułości i bezwarunkowej miłości. Wnuczęta otrzymują poczucie bezpieczeństwa, pewności siebie i wspomnienia, a dziadkowie – spełnienie i radość z obcowania z małymi ludźmi, będącymi przedłużeniem ich życia.

„Córka zrezygnowała z pracy, gdy wnuczka zachorowała, żeby móc jej dopilnować. Dni z małym dzieckiem i chorobą są bardzo długie i pełne niespodzianek, dlatego cieszyliśmy się, gdy mogliśmy gościć dziewczyny w naszym ogrodzie. Gaja bawiła się na placu zabaw, a córka mogła zdrzemnąć się i zregenerować siły, będąc na miejscu, gdyby wymagała tego sytuacja. Żeby odciążyć córkę i zięcia staraliśmy się pomagać, odbierając wnuka z przedszkola i spędzając z nim popołudnia. To małe gesty, ale wiemy, że dla naszych dzieci bardzo dużo znaczyły”.

Wiele osób starszych ma czas i cierpliwość, niezbędne, aby zająć się chorym wnukiem. Dziadkowie mogą pomóc rodzicom w codziennej opiece nad dzieckiem, np. przygotowując jedzenie, podając leki, pomagając w higienie czy organizując zajęcia, które umilą dziecku czas. Dzięki temu rodzice zyskują chwilę na odpoczynek lub załatwienie pilnych, codziennych i tych związanych z leczeniem dziecka spraw.

Stołek i kawa

Niektórzy dziadkowie są tak bardzo zaangażowani w życie wnuków, że nie wyobrażają sobie dnia spędzonego bez nich. Dziadek Zosi, aby umilić jej czas i kultywować ich wspólne domowe rytuały, przywoził pod okno szpitala stołek, zasiadał na nim z szerokim uśmiechem na ustach i tak jak w domu, pił swoją ulubioną, zaparzoną w termosie kawę. W taki sposób towarzyszył jej w leczeniu. Rozwiązywał przy niej krzyżówki, tak jak robili to razem w domu, przypominał jej o normalności, która czekała na nią po przeprowadzonej terapii onkologicznej. Dziadek w czasie choroby wnuczki był cały czas aktywny zawodowo, chciał móc w razie konieczności wesprzeć dzieci finansowo. Było to dla niego bardzo ważne.

Wzór do pokonywania przeciwności losu

Dziadkowie, którzy przeżyli różne trudności życiowe mogą stanowić dla wnuków wzorzec postępowania, pokazując im, jak radzić sobie z przeciwnościami losu. Mogą dzielić się własnymi doświadczeniami, opowiadając o tym, jak radzili sobie w trudnych momentach w swoim życiu. To pomaga ich dzieciom i wnukom zrozumieć, że choroba, choć trudna, jest tylko etapem, który można pokonać albo do którego można się przyzwyczaić i wieść satysfakcjonujące życie.

„Gdy Zosia zachorowała podziwiałam ją za cierpliwość i godność z jakimi radziła sobie w chorobie, za zawziętość w zdrowieniu i za jej ogólną siłę. Gdy mówiła, że wie dlaczego zachorowała i że jest to po to, żeby wygrać z chorobą i pokazać, że jest silna, było dla mnie bardzo wzruszające. Była dla mnie wzorem, gdy rok po jej zakończonym leczeniu sama zachorowałam na nowotwór. Pamiętałam jak ciężkie było leczenie Zosi i jak mądrze ona, taka malutka, radziła sobie ze swoim cierpieniem. To dzięki niej było mi łatwiej stawić czoła moim zmaganiom. To wnuczka dała mi siłę i pomogła mi wyzdrowieć”.

Wszystkim babciom i dziadkom w dniu ich święta, życzymy przede wszystkim zdrowia i sił do stawiania czoła codzienności. Uśmiechu i pociechy z wnucząt, energii, by zarażać młode pokolenie miłością do przygód i odkrywania piękna świata. 



[1] https://pulsmedycyny.pl/medycyna/onkologia/dzieciece-nowotwory-w-polsce-umiera-na-nie-200-dzieci-rocznie/

[2] https://brpd.gov.pl/2024/09/13/rpd-pyta-resort-zdrowia-o-dzieci-z-cukrzyca/

 

 



Podobne artykuły