3 lipca 2024 / Katarzyna Pinkosz | pmc.edu.pl

Zmienić standard leczenia szpiczaka: to jest szczyt, do którego dążymy

„Postęp, jaki dokonał się w terapii szpiczaka, jest wręcz niewiarygodny. Biologia tej choroby jest już dosyć dobrze poznana, jednak wciąż mamy dużo niewiadomych, nadal musimy rozwijać wiedzę i możliwości leczenia. Badania, które przeprowadzamy, mogą zmienić sposób leczenia i przyczynić się w przyszłości do wyleczenia szpiczaka” – mówi dr Tadeusz Kubicki z Kliniki Hematologii i Transplantacji Szpiku UM w Poznaniu, który od dwóch lat w ramach Polskiego Konsorcjum Szpiczakowego prowadzi badania wraz z zespołem prof. Andrzeja Jakubowiaka w University of Chicago.

Zmienić standard leczenia szpiczaka: to jest szczyt, do którego dążymy

Od prawie dwóch lat pracuje Pan na University of Chicago, w zespole prof. Andrzeja Jakubowiaka, który od wielu lat współpracuje z Polskim Konsorcjum Szpiczakowym. Jak to się stało, że stał się pan częścią tego zespołu?

Współpraca Polskiego Konsorcjum Szpiczakowego i prof. Dominika Dytfelda, który jest moim mentorem, z prof. Andrzejem Jakubiakiem bardzo dobrze układa się już od wielu lat. Pierwszy raz byłem na University od Chicago przez krótki czas w 2020 roku. Ucieszyłem się, kiedy Profesor zaproponował mi przyjazd na dłużej. Przez dwa lata mam możliwość przebywania tu na stażu postdoktorskim i skupienia się na pracy naukowej.

Dlaczego wybrał Pan hematologię, a ściślej mówiąc, hematoonkologię jako specjalizację? To trudna dziedzina; trudna czy raczej ciekawa? Po błysku w oczach widzę, że raczej ciekawa…

Pewnie nie jestem obiektywny, jednak wydaje mi się, że jest to najciekawsza dziedzina medycyny. Zawsze miałem słabość do nauk ścisłych, a hematologia jest jedną z „najściślejszych” dziedzin medycyny. Już na początku studiów medycznych trafiłem do koła hematologii, tam poznałem profesora Dominika Dytfelda, wtedy jeszcze doktora, który zainteresował mnie hematoonkologią. Hematologia na pewno jest trudna, mierzy się z najpoważniejszymi problemami życia i śmierci, co jest najważniejsze w pracy lekarza. Hematolodzy mają długi kontakt z pacjentami, często są to wieloletnie relacje, ponieważ pacjenci zwykle mają przeplatające się remisje i wznowy choroby. Praca z pacjentami jest fascynująca i inspirująca. Wyjątkowa wydaje mi się też możliwość przełożenia pracy naukowej na opiekę nad chorymi.

Poza tym musze powiedzieć, że… hematolodzy to często osoby bardzo pozytywnie zakręcone; bardzo dobrze czuję się w tym towarzystwie.

W hematoonkologii jest też możliwość łączenia działalności naukowej z działalnością kliniczną?

Myślę, że częściej niż w przypadku innych dziedzin medycyny: osoba pracująca naukowo w hematologii nie musi być teoretykiem; może wiedzę naukową przełożyć na praktykę w pracy z pacjentem. Druga rzecz: hematologia bardzo szybko się rozwija, w ostatnich latach mamy do czynienia z niesamowitym rozwojem. To, co możemy dziś stosować, jeszcze 10 lat temu wydawało się science fiction; nikomu nie śniło się, że będziemy mogli rutynowo stosować takie terapie jak CAR-T. To niezwykle dynamiczna dziedzina. W Polsce mamy trochę opóźnienia, jeśli chodzi o możliwość stosowania nowoczesnych terapii, jednak i tu jest niewiarygodny postęp. A prace prowadzone przez prof. Jakubowiaka i prof. Dytfelda dają bardzo ciekawą perspektywę na przyszłość; widać, że postęp się nie zatrzyma; będą kolejne terapie tak potrzebne pacjentom.

Pytałam o hematoonkologię, ale Pana szczególnym zainteresowaniem jest szpiczak. Dlaczego? Co tę chorobę wyróżnia?

Prof. Dominik Dytfeld, który zajmuje się szpiczakiem od lat, wciągnął mnie we wgłębianie się w tę chorobę. Tak zaczęło się moje nią zainteresowanie, jednak to prawda: szpiczak wydaje mi się w pewnym sensie chorobą wyjątkową. Spośród innych chorób hematologicznych wyróżnia ją niesamowity postęp, jaki dokonał się w terapii, wręcz niewiarygodny. Ludzie ciężko poszkodowani konsekwencjami szpiczaka, włącznie ze złamaniami kręgosłupa, niewydolnością nerek, dzięki leczeniu są w stanie prowadzić przez wiele lat normalne życie. Wydaje mi się, że biologia tej choroby jest już dosyć dobrze poznana, ale z drugiej strony wciąż mamy jeszcze dużo niewiadomych i wiele do odkrycia. Nadal można rozwijać wiedzę i możliwości leczenia. Wciąż nie potrafimy powiedzieć „wyleczyliśmy szpiczaka”, choć wielu pacjentów żyje już 10 lat i dłużej. Być może nawet w niektórych przypadkach chorobę udaje się wyleczyć, ale niestety nigdy nie możemy tak z całą pewnością stwierdzić. To niesamowite zadanie dla naukowców. Ważne jest też to, że szpiczak występuje relatywnie często, w stosunku do innych chorób hematologicznych, co pozwala stosunkowo łatwo prowadzić badania kliniczne.

Muszę też powiedzieć, że pacjenci ze szpiczakiem przez to, że wiele lat żyją z chorobą, bardzo wiele o niej wiedzą. Tworzą wyjątkową społeczność. Bardzo dużo się od nich uczę. Jest to bardzo ważny aspekt, który pomaga wytrwać w wyborze obydwu dróg: naukowej i lekarskiej.

W Polsce pracował Pan jako lekarz i jednocześnie prowadził badania naukowe. Czym różni się praca lekarza naukowca w Polsce i w Stanach?

Dla mnie różnica jest ogromna. W USA w ogóle nie pracuję z pacjentami, jestem w stu procentach skupiony na pracy naukowej. Muszę powiedzieć, że bardzo mi tu brakuje kontaktu z pacjentami; jednak z drugiej strony dzięki temu jest możliwość, by mocno rozwinąć się naukowo. W Polsce łączymy pracę lekarza klinicysty i naukowca, co oznacza często pracę 24 godziny na dobę, tymczasem na działalność naukową potrzeba „świeżej” głowy. Uważam, że w Polsce robimy bardzo dużo w ramach możliwości, jakie mamy. W pierwszej kolejności jesteśmy lekarzami, kontakt z pacjentem to nasz największy atut, dzięki niemu też najwięcej się uczymy.

Jeśli chodzi o konkretne techniki biomedyczne czy biologii molekularnej, to na pewno niezastąpione są nasze koleżanki i koledzy skupiający się na badaniach podstawowych, ale z drugiej strony przy chorym uczymy się stawiać kolejne pytania, na które odpowiedź chcieliby dostać nasi pacjenci. Bezpośredniego kontaktu z nimi nie da się zastąpić.

Na University of Chicago duży nacisk kładziony jest na pracę naukową. W naszych realiach, biorąc pod uwagę, jak mało jest hematologów w Polsce, zajmowanie się pracą naukową jest trudne, bo w pierwszej kolejności musimy zadbać o pacjentów. Wydaje mi się jednak, że coraz więcej studentów i lekarzy zaczyna interesować się hematologią. Bardzo do tego zachęcam, to fascynująca dziedzina. Jeśli będzie nas więcej, to będziemy mogli inaczej ten czas podzielić między pracę z pacjentami a pracę naukową.

Trochę więc brakuje Panu w Stanach kontaktu z pacjentami? Choć z drugiej strony można dzięki temu mocniej rozwijać się naukowo, poszukiwać nowych rozwiązań?

Zdecydowanie tak. To jest „koszt”, który zgodziłem się ponieść na te dwa lata, by poświęcić czas i energię na rozwój naukowy. Bardzo się z tego cieszę, wiele się nauczyłem. Gdybym miał jednak wybierać, czy wolałbym pracować z pacjentami, czy naukowo, to wolałbym jednak leczyć chorych. Na szczęście jednak nie trzeba wybierać: w Polsce można jednocześnie leczyć pacjentów i zajmować się nauką.

W 2022 roku podczas kongresu ASCO zostały przedstawione wyniki badania ATLAS przeprowadzonego przez Polskie Konsorcjum Szpikowe pod wodzą prof. Dytfelda oraz prof. Jakubowiaka. Nad czym obecnie Pan i cały zespół profesora Jakubowiaka pracujecie?

Badanie ATLAS odbiło się szerokim echem i wieloma publikacjami. Na bazie materiału pochodzącego z tego badania mogliśmy przeprowadzić kolejne analizy. Ocenialiśmy, czy badanie spektrometrią masową może być przydatne do oceny odpowiedzi na leczenie, u pacjentów w trakcie leczenia podtrzymującego po autologicznym przeszczepieniu szpiku. Wykazaliśmy, że wynik tego oznaczenia jest związany z rokowaniem pacjentów. To znaczy: pacjenci, u których nie wykrywamy białka monoklonalnego metodą spektrometrii masowej mają lepsze rokowanie od pacjentów, u których to białko wykryjemy. Co więcej, jeśli połączymy wynik badania spektrometrii masowej z badaniem szpiku (oceniając minimalną chorobę resztkową, czyli MRD), to możemy wyodrębnić grupę pacjentów o bardzo dobrym rokowaniu.

Dlaczego badanie metodą spektrometrii masowej jest tak ważne?

Ta technologia, która pozwala na czułą ocenę stężenia białka monoklonalnego produkowanego przez komórki szpiczaka, dopiero wchodzi do opieki nad pacjentami, na pewno jest bardziej czuła niż immunoelektroforeza. Najważniejszym pytaniem, które w tym kontekście czeka nas w przyszłości, jest to, czy potrzebujemy obu badań (spektrometrii masowej i oceny MRD), czy wystarczy badanie krwi obwodowej. Planujemy kolejne projekty, które pozwolą nam na to pytanie odpowiedzieć, a także, czy w przypadku części pacjentów o bardzo dobrym rokowaniu, u których nie wykryjemy białka monoklonalnego metodą spektrometrii masowej, możemy przerwać podawanie leczenia podtrzymującego.

Uważam, że w przyszłości ta metoda będzie jedną z podstawowych do oceny aktywności szpiczaka. Wyniki naszych badań zostały opublikowane w czasopiśmie Blood, jednym z najbardziej prestiżowych magazynów hematologicznych. To kolejny sukces Polskiego Konsorcjum Szpiczakowego, które przeprowadziło to badanie.

Wkrótce wraca Pan do Polski, ale współpraca Polskiego Konsorcjum Szpiczakowego z prof. Andrzejem Jakubowiakiem będzie kontynuowana?

Oczywiście. Na początku maja dołączyła do zespołu prof. Jakubowiaka dr Anna Puła z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, z zespołu prof. Tadeusza Robaka. Ja kończę w sierpniu pobyt na University of Chicago, a ona będzie kontynuować badania i pracować z prof. Jakubowiakiem. Cieszę się, że ta współpraca będzie kontynuowana.

W skład zespołu naukowego prof. Jakubowiaka wchodzi jeszcze dwóch techników pracujących w laboratorium, dwóch lekarzy, a także osoby pomagające w opiece nad pacjentami. System opieki nad pacjentami jest w Stanach zorganizowany inaczej niż w Polsce: lekarz jest członkiem większego zespołu, w którego skład wchodzą też m.in. asystenci lekarzy, wyspecjalizowane pielęgniarki. Duży nacisk jest kładziony na pozostałe zawody medyczne, lekarz jest częścią zespołu, który odpowiada za opiekę nad pacjentem. Myślę, że w przyszłości powinniśmy w Polsce dążyć do takiego modelu.

Po powrocie do Polski będzie Pan kontynuował działalność zarówno kliniczną, jak naukową?

Taką mam nadzieję, mam duże wsparcie od prof. Dytfelda, który jest moim opiekunem specjalizacji, jak również prof. Lidii Gil, która kieruje kliniką i bardzo przychylnie patrzy na działalność naukową. Jestem bardzo zmotywowany i chętny, by kontynuować w Polsce pracę naukową. Taka jest zresztą idea stojąca za stażem w zespole prof. Jakubowiaka: uczymy się nowych rzeczy, by je implementować w naszych zespołach w Polsce. Współpraca, którą od wielu lat prowadzi prof. Jakubowiak z prof. Dytfeldem i całym Polskim Konsorcjum Szpiczakowym, ma na celu rozwój polskiej nauki.

To bardzo ważna idea: uczyć się od najlepszych po to, by później te dobre wzory wprowadzać w Polsce?

Kiedyś, jeśli chodzi o możliwości naukowe, Polska i Stany to były dwa różne światy. Obecnie Polska jest już w zupełnie innym miejscu. To powiedziawszy, cieszymy się, że prof. Jakubowiak stara się kontynuować współpracę z Polską, to ogromne wsparcie, wyniki wspólnie przeprowadzanych badań rezonują.

Wyniki badań prowadzonych przez Polskie Konsorcjum Szpikowe zmienią leczenie szpiczaka?

Myślę, że tak; po to je przeprowadzamy. A wracając do fascynacji hematologią: uważam, że najwspanialszą możliwością dla lekarza hematologa i naukowca jest świadomość, że to, co robimy, ma szanse zmienić sposób opieki nad pacjentami na całym świecie. To jest ten szczyt, do którego zmierzamy.

Źródło: pmc.edu.pl

Podobne artykuły