15 grudnia 2012 / aa/hematoonkologia.pl

Hematologia? To był przypadek

Z prof. Anną Dmoszyńską kierownikiem Katedry Hematoonkologii i Transplantacji Szpiku UM w Lublinie rozmawia Anna Augustowska

Hematologia? To był przypadek

Za kilka dni na Zamku Królewskim w Warszawie odbierze Pani Profesor przyznaną przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, nagrodę za wybitne osiągnięcia naukowe i całokształt dorobku. To ukoronowanie kariery?

Cieszę się i nie ukrywam, że to prawdziwy zaszczyt znaleźć się w gronie osób wyróżnionych tą nagrodą. Radość tym większa, że ta nagroda staje się podsumowaniem i niejako zamknięciem mojej ponad 40 letniej pracy naukowej, dydaktycznej ale także pracy lekarza, który niezwykle dużo zawdzięcza swoim pacjentom. To od chorych, których los mi powierzył nauczyłam się bardzo wiele nie tylko o medycynie ale także o sobie, o ludzkiej kondycji. Wiem, że dobry kontakt z chorym, czas jaki mu dajemy, to, że lekarz chce i umie słuchać swego pacjenta, jest nie do zastąpienia. I ubolewam, że obecna, rozdęta nieprawdopodobnie biurokracja odciąga lekarza od łóżka pacjenta.

A przecież już Hipokrates podkreślał, jak istotny w procesie leczenia jest dialog i wzajemne zrozumienie między lekarzem a pacjentem i że medycyna powinna być indywidualna gdyż, jak pisał w swoich pismach…” każde indywiduum stanowi odrębną zagadkę i powinno się je leczyć tak, jak wymaga jego natura”…. To przecież nic innego, jak modny obecnie termin „leczenie spersonalizowane”, projektowane indywidualnie dla każdego pacjenta.

Pani jest lekarzem od 46 lat ale chyba możemy powiedzieć, że to medycyna bardziej Panią wybrała nie na odwrót?

Coś w tym jest. Na mój wybór złożył się szereg zbiegów okoliczności a może szczęśliwych przypadków…bo nigdy wcześniej nie myślałam o medycynie. Kończąc liceum im. Unii Lubelskiej marzyłam o architekturze, o budownictwie, o studiach na politechnice. Fascynowała mnie technika. Chciałam projektować mosty, budować, wznosić okazałe budowle. Byłam zafascynowana słynnym mostem Golden Gate w Filadelfii, który znałam z fotografii.

Niestety w Lublinie nie było uczelni, na której mogłabym realizować moje ówczesne marzenia więc za namową koleżanek z mojej łacińskiej licealnej klasy wybrałam studia lekarskie. I nie rozczarowałam się. Wręcz odwrotnie odnalazłam się w tym świecie. Na III roku studiów zaczęłam działać w Kole Naukowym przy Katerze Histologii i ta praca okazała się później bardzo pomocna w dalszych wyborach. Kończąc staż podyplomowy niemal rozpoczęłam specjalizację z anestezjologii. Niemal, bo szczęśliwym trafem (znowu przypadek?), kolega z roku skierował mnie do prof. Jana Kowalewskiego, który kierował wtedy Kliniką Chorób Wewnętrznych w Szpitalu Klinicznym nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. To właśnie profesor po reorganizacji kliniki  zdecydował, że zajęłam się hematologią. Trochę za mnie, bo ja początkowo odmówiłam. Swoją medyczną przyszłość widziałam wtedy w now powstającej Klinice Nefrologii. Nawet miałam już temat pracy doktorskiej z zakresu nefrologii. Uległam jednak autorytetowi Profesora i tak 40 lat temu wkroczyłam w świat hematologii. 

Jak bardzo patrząc z dzisiejszej perspektywy, zmieniła się od tamtego czasu hematoonkologia?

Śmiało można powiedzieć, że hematologia którą poznawałam jako młody lekarz należy do minionej epoki. Nauka dokonała i wciąż dokonuje, milowych kroków w poznawaniu przyczyn chorób, znajdowaniu coraz lepszych i skuteczniejszych terapii dla pacjentów hematologicznych. Druga połowa wieku XX-tego i początek obecnego to eksplozja nauk medycznych. Wyodrębniły się nowe kierunki,dyscypliny naukowe i techniki badawcze (bioinżynieria). Współczesna hematologia to hematologia molekularna  oparta na zdobyczach genetyki i immunologii pozwalająca projektować leczenie dla każdego chorego na podstawie zidentyfikowanego celu genetycznego. Ogromny postęp techniki przyczynił się m.in.do powstania nowych metod badawczych takich jak np. : immunofenotypowanie, klonowanie, technika FISH (fluorescencyjna hybrydyzacja in situ), PCR (reakcja łańcuchowej polimerazy). Nową jakość do badań diagnostycznych wniosła metoda mikromacierzy (microarray) pozwalająca na szybkie badanie setek czy nawet tysięcy genów w danym materiale biologicznym, co wskazuje na ogromne możliwości poznawcze tej metody. Nie sposób wymienić wszystkie nowe techniki i ich aplikację. Rozszyfrowanie genomu człowieka na początku obecnego wieku pozwala mieć nadzieję, że wiele chorób uznawanych jeszcze za nieuleczalne będzie można wyleczy. Dynamiczny rozwój genetyki, leki ukierunkowane molekularnie, indywidualizacja leczenia to przyszłość w walce z nowotworami. Tego nie wyobrażano sobie ani 40 ani nawet 20 lat temu! W zasadzie każda dekada przynosi nowe odkrycia, wymaga od nas przyswajania nowej wiedzy i lekarze, aby nadążyć za postępem wciąż – niemal od nowa – muszą uczyć się swojej dyscypliny.

Najlepiej zilustruje to przykład: kiedy 40 lat temu trafiał do nas chory na przewlekłą białaczką szpikową mieliśmy do dyspozycji tylko lek doustny o nazwie busulfan  i jego zadaniem było obniżenie leukocytozy u chorego np. z poziomu 100 tys. leukocytów do 5 tysięcy, ale mimo normalizacji liczby białych krwinek, nadal obecny był klon białaczkowy. Obecność tego klonu  identyfikowano na podstawie charakterystycznego znacznika genetycznego, jakim jest obecność translokacji BCR/ABL zwanej wcześniej chromosomem Filadelfia.

W latach 70. nastąpił przełom. Dostaliśmy interferon – lek, który znacznie redukował odsetek komórek nowotworowych, ale, niestety, nie było możliwości ich całkowitej eliminacji. Prawdziwym krokiem milowym w leczeniu chorych z tym rodzajem białaczki stał się dopiero lek nowej generacji, jeden z pierwszych lekow ukierunkowanych molekularnie- imatynib (Glivec). Lek ten jest  inhibitorem  kinazy tyrozynowej BCR/ABL, który może wywołać remisję nie tylko  cytogenetyczną ale także molekularną,co praktycznie oznacza całkowite ustąpienie objawów choroby na poziomie molekularnym,ale nie jest równoznaczne z wyleczeniem, chociaż jesteśmy coraz bliżej tego celu. Obecnie mamy do dyspozycji kolejne leki tej generacji:nilotynib,dasatynib i bosutinib. Dzięki nim wielu chorych może wrócić do aktywności zawodowej, uczyć się, żyć tak jak przed zachorowaniem, zamiast przechodzić na rentę, co wcześniej było powszechnie praktykowane.

A co z pacjentami, którym nawet najnowocześniejsze leki nie są w stanie pomóc?

Dla tych chorych ratunkiem jest transplantacja komórek krwiotwórczych szpiku od dawcy rodzinnego bądź niespokrewnionego i tego typu zabiegi możemy wykonywać również w naszym oddziale Transplantacji Szpiku,który działa od końca 1997 roku. Do chwili obecnej wykonaliśmy łącznie  635 transplantacji autologicznych i allogenicznych od dawców rodzinnych.O uznaniu naszych dokonań na tym polu świadczy kierowanie do naszej kliniki chorych do przeszczepień niemal z całej Polski.

W czasie ponad 40 lat działalności lubelskiej Kliniki Hematoonkologii, którą kieruje Pani od ponad 20 lat, prowadzono tu wiele badań naukowych. Czego dotyczyły?

W latach 90. zwiększyła się istotnie liczba i bardzo poprawiła jakość prowadzonych w Klinice badań naukowych. Przez wiele lat prof. Zofia Rupniewska i współpracownicy z Kliniki, Zakładu Immunologii Klini­cznej oraz z Zakładu Genetyki Klinicznej prowadzili interesujące badania fenotypu immunologicznego komórek prze­wlekłej białaczki limfocytowej B-komórkowej (PBL) i jego znaczenia w biologii tej choroby. Przeprowadzono również oryginalne badania dotyczące apoptozy limfo­cytów PBL oraz czynników rokowniczych w tej chorobie, które były przedmiotem kilkudziesięciu publikacji,kilkunastu doktoratów oraz 7 rozpraw habilitacyjnych. Z moich zainteresowań badawczych w pierwszym okresie powstały prace poświęcone zaburzeniom funkcji płytek. Tematem mojej habili­tacji była aktywność koagulacyjna i prokoagulacyjna krwinek płytkowych w skazach krwotocznych i zakrzepowych. Praca powstała w czasie stypendium naukowego we Francji w laboratorium prof. J.C. Caena w Szpitalu Saint-Louis w Paryżu. Opracowane wtedy metody badawcze zostały wdrożone w klinicznym laboratorium hemostazy. We współpracy z Klinikami Kardiologii, Nefrologii i Neurologii zrealizowano kilkanascie prac dotyczących zaburzeń funkcji płytek w różnych chorobach. Badania z zakresu hemostazy są nadal kontyn­uowane przez moich współpracowników i koncentrują się głównie na patogenezie, diagnostyce i leczeniu trombofilii nabytych.

Trzecim wiodącym tematem są obecnie bada­nia nad biologią i leczeniem szpiczaka plazmocytowego. Z zakresu tej tematyki są prowadzone zarówno badania podstawowe, jak i kliniczne (trzy rozprawy doktorskie, 1 habilitacja). W naszym ośrodku , pierwszym w Polsce i jednym z pierwszych na świecie, wprowadziliśmy do leczenia opornych i nawrotowych postaci szpiczaka plazmocytowego talidomid, lek o odmiennym od cytostatyków mechanizmie działania.

 Zespół Kliniki bierze udział w wieloośrodkowych badaniach doskonalących metody rozpoznawania i leczenia chorób rozrostowych układu krwiotwórczego. I tak lubelscy hematolodzy uczestniczą w pra­cach Polskiej Grupy ds. Leczenia Ostrych Białaczek u Do­rosłych, Polskiej Grupy Badawczej Chłoniaków oraz Polskiej Grupy Szpiczakowej, której jestem założycielem i przewodniczącą. Uczestniczymy również w ba­daniach zespołu koordynowanego przez prof. T. Robaka, który ocenia skuteczność 2-chlorodezoksyadenozyny (2- CdA) w monoterapii oraz w skojarzeniu z innymi cytostatykami w chorobach rozro­stowych układu chłonnego. Dążąc do optymaliza­cji wyników leczenia cytostatycznego, od kilkunastu lat, we współpracy z zachodnimi firmami farmaceutycznymi, prowadzone są prospektywne, randomizowane badania kliniczne, aby wykazać wartość terapeutyczną nowych leków. Wyniki tych badań zostały opublikowane w czasopismach o największym czynniku wpływu (N.Eng.J.Med, J .Clin.Oncol) i stały się podstawą do rejestracji nowych metod leczenia w szpiczaku plazmocytowym (lenalidomid,bortezomib), przewlekłej białaczce limfocytowej i chłoniakach nieziarniczych (rytuksymab,alemtuzumab).

Konsekwencją intensywnie prowadzonej działalności naukowej jest liczba opublikowanych prac zarówno w czasopismach polskich, jak i zagranicznych. W ciągu ostatnich 20 lat opublikowano kilkaset prac pełnotekstowych, co spowodowało, że Klinika Hematologii znalazła się na pierwszym miejscu na liście rankingowej lubelskiej Akademii Medycznej w  roku 1999 i od tego czasu stale znajduje się w ścisłej czołówce najlepiej publikujących klinik i zakładów Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.

W roku 2011 wydawnictwo „ Medycyna Praktyczna” wydało już piąte wydanie mono­grafii pod moją redakcją pt. „Leczenie rozrostowych chorób hematologicznych", gdzie w sposób syntetyczny przedstawiono schematy lecznicze oraz pod­stawowe informacje o aktualnych klasyfikacjach i czynnikach rokowniczych w poszczególnych chorobach układu krwiotwórczego.

Patrząc na ten imponujący dorobek aż trudno uwierzyć, że to przypadek skierował Panią na medycynę.

Sama się nad tym zastanawiam. Bardzo wiele zależy od wyznaczanych sobie celów, uporu i konsekwencji w działaniu. Wspaniale jest kiedy naszym wyborom towarzyszy też pasja. Wtedy naprawdę można zajść daleko-parafrazując słowa Seneki „per aspera ad astra”.

Na mnie ogromny, może nawet największy wpływ miał wyjazd do Paryża na stypendium naukowe. Dzisiaj wiem, że bez tamtych dwóch, paryskich lat byłabym dzisiaj inną osobą, pewnie w innym miejscu i z inną historią. To właśnie wtedy w moim życiu wydarzyło się wszystko co dla mnie najważniejsze, nie tylko w mojej karierze naukowej ale także prywatnie. Poznałam męża, urodził się mój syn i …napisałam pracę habilitacyjną. Dzisiaj wciąż wracam do Paryża nie tylko myslą, ale także słuchając muzyki Berlioza czy Ravela i starając się odwiedzać to miasto tak często jak tylko to możliwe, to dla mnie drugie po Lublinie miejsce na świecie. A o tym, że wyjechałam właśnie do Francji a nie do innego ośrodka naukowego zdecydowała moja znajomość języka francuskiego, który nie był wtedy popularny. I tak się koło zamyka.

Co jest najważniejsze w życiu lekarza, lekarza-naukowca?

Niewątpliwe pasja. Nie obserwuję jej teraz zbyt wiele wśród młodszego pokolenia, ale spotykam jeszcze takie osoby. Nie docenia się roli jaką jest szukanie doświadczeń w wielu, różnych ośrodkach naukowych. Paradoksalnie, otwarcie się na świat i łatwość wyjazdu zagranicę spowodowała brak zainteresowania wyjazdami stypendialnymi. Szkoda, bo nic tak nie wzbogaca jak osobiste kontakty z autorytetami medycznymi, konfrontacja swoich umiejętności i wiedzy z innymi osobami i uczenie się od najlepszych.

Natomiast w kontaktach z chorymi najważniejsze jest… bycie z nimi. Słuchanie. Nie odgrywanie wszechwiedzącego i nieomylnego lekarza. Ja zawsze staram się mówić chorym prawdę, ale w tym przekazie musi być nadzieja nie wolno być prorokiem i mówić: „ma Pan miesiąc życia”. Bo żaden lekarz nie ma prerogatyw boskich, aby tak wyrokować, a cuda w medycynie się zdarzają.

Gdyby dzisiaj była Pani maturzystką…?

Wybrałabym medycynę, zdecydowanie.

Dziękuję za rozmowę

Podobne artykuły