- Szpiczak plazmocytowy jest trzecią najczęstszą chorobą w grupie nowotworów układu chłonnego. W Polsce chorobę tę diagnozuje się u 2-2,5 tys. pacjentów rocznie. Obecnie żyje z nią w naszym kraju ok. 10 tys. osób.
- Widzimy ogromną poprawę rokowania – pacjenci żyją w tej chwili trzy razy dłużej. Dwadzieścia lat temu średni czas przeżycia chorego wynosił trzy lata, obecnie duża część przeżywa ponad dziesięć lat - mówi dr hab. Dominik Dytfeld.
- Szpiczak pozostaje chorobą nieuleczalną, nawrotową. Stosowane są schematy 3- lub 4-lekowe, a w momencie nawrotu - leki działające w innych mechanizmach niż te stosowane wcześniej. Możliwość wydłużenia przeżycia chorych zależy od dostępu do nowych opcji terapeutycznych - wyjaśnia prof. Krzysztof Giannopoulos.
"Pacjenci ze szpiczakiem żyją trzy razy dłużej niż wcześniej"
"W szpiczaku plazmocytowym, który należy do najczęstszych chorób hematoonkologicznych, widzimy ogromną poprawę rokowania – pacjenci żyją w tej chwili trzy razy dłużej. Dwadzieścia lat temu średni czas przeżycia chorego wynosił trzy lata, obecnie duża część przeżywa ponad dziesięć lat. Dzieje się tak szczególnie w młodszej grupie wiekowej" - mówił podczas spotkania z dziennikarzami dr hab. Dominik Dytfeld z Katedry i Kliniki Hematoonkologii i Chorób Rozrostowych Układu Krwiotwórczego Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, prezes Polskiego Konsorcjum Szpiczakowego.
Jak wskazywał, nowe leki w szpiczaku plazmocytowym są rejestrowane co kilka miesięcy i także co kilka miesięcy nowe schematy leczenia refundowane są również w Polsce. Jest wśród nich wiele nowych i bardzo kosztownych substancji. Sytuacja się zatem bardzo zmieniła, lekarze mają w czym wybierać i w większości przypadków mogą indywidualnie dobrać schemat leczenia odpowiedni dla konkretnego pacjenta pod kątem skuteczności i toksyczności.
"Nie możemy jednak spocząć na laurach, ponieważ cały czas rejestrowane są nowe terapie" - zaznaczył ekspert.
Nowoczesne terapie skojarzone. Co zyskuje chory?
Jako przykład nowoczesnej terapii skojarzonej dr hab. Dominik Dytfeld podał izatuksymab, przeciwciało monoklonalne przeciwko antygenowi CD38 w połączeniu z pomalidomidem, lekiem immunomodulującym i deksametazonem, który jest steroidem.
"Ten schemat jest refundowany od początku lipca br. Odpowiada na potrzeby pacjentów w trzeciej i czwartej linii terapii, którzy są już przeleczeni substancjami, do których mieliśmy wcześniej dostęp" – inhibitorami proteasomów, jak bortezomib, czy lenalidomidem. Nie było dla nich skutecznych terapii, ale obecnie, dzięki refundacji nowej opcji terapeutycznej, czas do progresji może się wydłużyć dwukrotnie w porównaniu ze schematem pomalidomid z deksametazonem - wyjaśniał ekspert.
"Schemat izatuksymab z pomalidomidem i deksametazonem jest zarejestrowany w USA i UE dla chorych po co najmniej dwóch liniach terapii, leczonych inhibitorem proteasomu i lenalidomidem. W Polsce refundacja jest niestety bardziej ograniczona – aby skorzystać z leczenia tym schematem pacjenci muszą mieć obniżoną filtrację kłębuszkową, tj. częściową niewydolność nerek, co w szpiczaku zdarza się częściej. W efekcie możemy w ten sposób leczyć tylko część chorych - ok. jedną trzecią, może połowę pacjentów. Ale to i tak ogromny postęp" - ocenił dr hab. Dominik Dytfeld.
Szpiczak pozostaje chorobą nieuleczalną
Przypomnijmy. Szpiczak plazmocytowy jest trzecią, po przewlekłej białaczce limfocytowej i chłoniaku rozlanym z dużych komórek B, najczęstszą chorobą w grupie nowotworów układu chłonnego. W Polsce chorobę tę diagnozuje się u 2-2,5 tys. pacjentów rocznie, eksperci są jednak zdania, że dane z Krajowego Rejestru Nowotworów (KRN) są niedoszacowanie, a problem ten pogłębił się jeszcze w okresie pandemii.
"W sumie mamy obecnie w Polsce więcej niż 10 tys. osób chorujących na szpiczaka. Ich liczba rośnie i jest to bardzo dobra informacja, bo świadczy o tym, że coraz lepiej radzimy sobie z tą chorobą. Wynika to z naszej skuteczności terapeutycznej, ściśle związanej z dostępnością do wielu nowych leków, co jest w tej chorobie kluczowe. Wszystko to dzięki decyzjom refundacyjnym z ostatnich lat, które zmieniły sytuację pacjentów" – ocenił wcześniej w rozmowie z Rynkiem Zdrowia – prof. Krzysztof Giannopoulos, kierownik Zakładu Hematoonkologii Doświadczalnej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
Jak wskazywał, szpiczak plazmocytowy nadal pozostaje chorobą nieuleczalną, nawrotową, nie da się go także leczyć jednym lekiem.
"Najczęściej stosujemy schematy 3- lub 4-lekowe, a w momencie nawrotu sięgamy po leki działające w innych mechanizmach niż te stosowane wcześniej. Leczenie szpiczaka plazmocytowego wymaga licznych preparatów, stąd toczy się wiele badań klinicznych i ma miejsce wiele nowych rejestracji, a możliwość wydłużenia przeżycia pacjentów zależy od dostępu do nowych opcji terapeutycznych" - zaznaczył.
Trwają badania nad kolejnymi terapiami
Jak mówił ekspert, obecnie polscy hematolodzy prowadzą kilka badań niekomercyjnych w zakresie szpiczaka plazmocytowego, przy czym na szczególną uwagę zasługują dwa, które mogą zmienić standard terapii.
"Pierwsze z nich, badanie COBRA, dotyczy wykorzystania karfilzomibu, ale już w pierwszej linii leczenia. Analizowany jest w nich schemat trójlekowy KRd (karfilzomib z lenalidomidem i deksametazonem) versus VRd (bortezomib, lenalidomid, deksametazon). Oba są bardzo skuteczne, ale liczymy, że schemat z karfilzomibem będzie mniej toksyczny niż VRd. Badanie realizujemy wspólnie z Uniwersytetem w Chicago, ale uczestniczą w nim także ośrodki z Norwegii i Finlandii" – wyjaśnił.
"Drugim, trochę starszym badaniem, w którym zbliżamy się już do podsumowania, jest PREDATOR, badanie z daratumumabem podawanym wcześnie – nie w sytuacji nawrotu choroby, ale już w momencie, gdy pojawia się choroba resztkowa" – mówił prof. Giannopoulos.
Przedruk z: rynekzdrowia.pl