Jak sam napisał w maju 2015 roku, nie rozpoczęło się od niepokojących objawów – ból głowy, gorączka, powiększone węzły chłonne. Decydujące okazały się badania krwi, w których żaden z parametrów nie był w normie. Kolejne badania, przeprowadzone już w szpitalu RTG i USG wykazały cień w klatce piersiowej i powiększenie węzłów chłonnych.
Wielokrotne i przeciągające się pobyty w szpitalu, chemioterapie, progresja w trakcie leczenia zakończona autoprzeszczepem szpiku kostnego, wpłynęły na całe jego życie: „W czasie pobytów w szpitalu wielokrotnie zastanawiałem się, czy fizyka to na pewno to, z czym chcę się związać przez całe życie. Pomaganie i bawienie się z dziećmi dawało mi mnóstwo pozytywnej energii. Zabrzmi to głupio, ale po pewnym czasie chciałem do nich wracać.” – wtedy właśnie podjął decyzję, że chce spróbować zmienić swoje plany na przyszłość i skierować się ku medycynie.
Ukończenie 18. roku życia oznaczało trudne przejście z opieki pediatrycznej do opieki dla dorosłych. Początkowa niepewność, walka z NFZ-em, otrzymanie nowego lekarza prowadzącego, który nie zna sytuacji. Wydarzenia te zbiegły się z nawrotem choroby: „Podejrzewałem już, że mam nawrót choroby i sam wynik nie zrobił na mnie wrażenia. Jeszcze tylko potwierdzenie histopatologiczne i trzeba zacząć myśleć nad leczeniem. Nie ma już zwykłych schematów, ponieważ teoretycznie komórek nowotworowych po takim leczeniu nie powinno być. Kombinowanie, szukanie leków, które nie powtarzały się w schematach dziecięcych.” Łączyło się to z kolejnymi chemioterapiami, leczeniem sterydowym: „Nawrót choroby po autoprzeszczepie w przeciągu 2-3 miesięcy jest przypadkiem bardzo rzadkim. Wskazuje na to, że występują wyjątkowo silne i chemiooporne rodzaje komórek nowotworowych. Udowodniły to już wcześniej, gdzie mimo silnych leków cytostatycznych dzieliły się zamiast wejść w stan apoptozy i zginąć. Każdy przebyty cykl chemioterapii powoduje osłabienie organizmu i w następstwie zwiększa możliwość poważnych komplikacji. Spadek ilości leukocytów (leukopenia) stwarza dogodne warunku do rozwoju wszelakich wirusów, grzybów tudzież bakterii. Zdarzało się, że do szpitala wracałem z gorączką blisko 42 stopni Celsjusza.”
Terapia miała silny wpływ na stan organizmu Wojciecha – bardzo wysokie dawki leków sterydowych doprowadziły do zaburzeń w gospodarce hormonalnej, zmian skórnych, osteoporozy oraz uszkodzenia narządów wewnętrznych, np. wątroby czy nerek: „Najgorsze są dawki leków, które mają zabić wszystkie pozostałe komórki nowotworowe, niszcząc przy tym szpik kostny. Ilość i czas trwania chemii jest uzależniona od jednostki chorobowej i masy ciała – u mnie 4 dni. W tym czasie na bieżąco bada się wszystkie parametry pacjenta. Rzyganie i inne przyjemności należą do normalności na tym etapie. Później przychodzi owrzodzenie całego układu pokarmowego, dożywianie pozajelitowe czy morfina. Mówienie odpada, ponieważ ból jest tak silny, że chce się płakać. Zakażenie często kończy się sepsą i śmiercią, dlatego wszystko jest sterylne. Naprawdę wszystko. Oddzielny filtr powietrza na każdy pokój, śluzy, sterylne ubrania, jedzenie przygotowywane na oddziale, obmycie się destylowaną wodą i jałowymi gazikami, zero kontaktu fizycznego z ludźmi. Jedzenie (jak już można otworzyć usta) nie może zostać od tak przyniesione, wszystko zawinięte w folię i, broń Boże, ktoś to poza tobą dotknie” – wspomina. W końcu podjęta została decyzja o przeszczepie szpiku kostnego allogenicznego, który zakończył się powodzeniem.
Pomocą okazało się także wsparcie finansowe, które przeznaczone zostało na terapię lekiem, który jest refundowany dopiero od 1 stycznia 2023 r. – Brentuximabem vedotinem. Wojciechowi udało się pokonać chorobę i spełnić swoje marzenie o studiach medycznych. O przebiegu leczenia i swoich dokonaniach opowiada na kanale na portalu YouTube oraz pisze na profilu facebookowym: https://www.facebook.com/wojtekwalczyzchlonniakiem
Historia Wojciecha Wiesego pokazuje, że pokonanie nowotworu, nawet tak poważnego i nawracającego, jest możliwe, choć trudne, a także, że to właśnie ozdrowieńcy, jako ci, którzy doświadczyli momentu zmagania się z diagnozą, przeszli przez leczenie i mieli szansę doczekać się remisji choroby, mogą być najlepszym wsparciem dla tych, którzy przez to przechodzą.
Źródła:
https://whatnext.pl/chloniak-uparty-jak-wlasciciel/
https://wykop.pl/artykul/6991111/kiedys-prosilem-o-pomoc-teraz-zostalem-lekarzem-dzieki