Prof. Tadeusz Robak: Tak powiedział prof. Polliack, ale między nami mówiąc, zależy mi na tym, żeby w wydźwięku tego tekstu nie było chwalenia się. Nie lubię tego u innych i nie zniósłbym u siebie. ..
HEMATOONKOLOGIA.PL: W takim razie mówmy o faktografii. Co w swoim dorobku specjalisty w zakresie biologii i leczenia białaczek ceni Pan najbardziej?
Prof. Tadeusz Robak: Niezwykle trudno jest samemu oceniać swoją drogę zawodową. Zamiast tego zacząłbym od refleksji, zarazem przesłania dla przyszłych lekarzy i ich opiekunów dydaktycznych - aktywność naukową trzeba zaczynać na studiach. Dziś na świecie studenci są uczestnikami często bardzo prestiżowych badań. Ja na 3. roku zapisałem się do kola naukowego przy Klinice Chorób Wewnętrznych o profilu hematologicznym, którą kierowała prof. Aleksandra Mazurowa, i przez trzy lata pod opieką adiunkta, potem profesora Andrzeja Żebrowskiego robiłem badania na zwierzętach - myszach, królikach i szczurach. Przygotowane publikacje przedstawialiśmy na konferencjach studenckich towarzystw. Poznałem warsztat pracy naukowej, mogłem zdecydować, czy będę się zajmować nauką w przyszłości. To było kluczowe doświadczenie dla moich losów zawodowych.
HEMATOONKOLOGIA.PL: Kolejnym aspektem Pana rozwoju naukowego był...
Prof. Tadeusz Robak: Roczny staż w Hammersmith Hospital w Londynie dzięki stypendium British Council. W latach 1983-1984 pracowałem tam w zespole wybitnych hematologów prof. Davida A. G. Galtona i prof. Johna M. Goldmana. Miałem trzydzieści kilka lat, w Polsce panowały frustracja i komuna, był stan wojenny, a ja zostawiłem żonę i dziecko, by w brytyjskim szpitalu, wówczas i nadal cenionym w świecie w dziedzinie badań klinicznych i laboratoryjnych, zajmować się patogenezą białaczek i przeszczepianiem szpiku kostnego. Ten rok zmienił moje spojrzenie na naukę i na podejście do medycyny w ogóle. Ukształtował mnie jako lekarza. Pracowałem w Medical Research Council`s Leukaemia Unit w ramach stypendium badawczego Royal Posgraduate Medical School. Jednostka dedykowana białaczkom była częścią wydziału hematologii. Jej kierownikiem był znany i zasłużony dla badania białaczek David Galton, autor nowoczesnych zasad w onkohematologii. Miałem zaszczyt współpracować z jego zastępcami. Opiekowali się mną John Goldman, jeden z twórców metody przeszczepu szpiku kostnego i wybitny ekspert w przewlekłej białaczce szpikowej, zmarły w ubiegłym roku, oraz równie znany i utalentowany lekarz naukowiec Daniel Catovsky, zaangażowany w problematykę zaburzeń limfoproliferacyjnych, z którym nadal utrzymuję kontakt. Do dziś mam stałe kontakty z wieloma wybitnymi naukowcami europejskimi, i nie tylko, którzy tam byli równocześnie ze mną: to m.in. prof. Robin Foa z Rzymu, za ścianą pracował prof. Jesús F. San Miguel z Salamanki, dziś lider badań nad szpiczakiem. Prowadziłem hodowlę komórek krwiotwórczych in vitro, badałem wpływ przeciwciał monoklonalnych na te komórki, co było potem tematem mojej habilitacji. Przeciwciała monoklonalne w tamtym czasie były nowością (w 1984 r. Cesar Milstein i Georges Köhler za odkrycie metody ich produkcji dostali Nagrodę Nobla z zakresu fizjologii i medycyny). Przeciwciała monoklonalne towarzyszą mi do dziś, w innej formie, w innym wymiarze, ponieważ ta technologia, aplikowana do diagnostyki i terapii białaczek, stanowi ważną grupę terapeutyków. Wtedy w Londynie w badaniach przedklinicznych wykazaliśmy - to było główne przesłanie badań - że przeciwciała monoklonalne są w stanie zabijać komórki macierzyste w hodowli in vitro. Publikacja na ten temat została zamieszczona w „Leukemia Research” i w „Experimental Hematology”.
HEMATOONKOLOGIA.PL: Z pobytu w Londynie wyniósł Pan szeroki zakres doświadczeń w zakresie hematologii doświadczalnej i klinicznej...
Prof. Tadeusz Robak: W moim przypadku trudno hematologię eksperymentalną oddzielić od medycyny klinicznej, ponieważ cały czas zajmowałem się chorymi. Także w Londynie, poza badaniami w laboratorium, pracowałem w poradni z prof. Goldmanem, brałem udział w lekarskich obchodach, opanowałem technologię przeszczepów szpiku, uczestniczyłem w tych zabiegach. Kończąc ten wątek, chciałbym zwrócić uwagę na znaczenie takiego stażu za granicą - także obecnie. Dawniej to była nobilitacja, niepowtarzalna szansa na zrobienie czegoś, czego nie można było zrobić w kraju. Teraz w Polsce mamy większe możliwości naukowe i zarobkowe, a młodzi ludzie niechętnie zostawiają swoje rodziny. Jeżeli wyjeżdżają, to na zawsze, i wiążą swoją karierę z innym krajem, z innym środowiskiem, ceniąc jego potencjalnie większe możliwości - co jest w większości przypadków prawdą. Rzadko się zdarza, by ktoś wrócił ze stażu w dobrym ośrodku zagranicznym i pracował dla Polski. Nad czym ubolewam jako prawdziwym nieszczęściem mojej ojczyzny.
HEMATOONKOLOGIA.PL: Wspomniał Pan o ówczesnej zmianie swojego poglądu na uprawianie medycyny...
Prof. Tadeusz Robak: Zobaczyłem, jak trzeba pracować, by coś osiągnąć, a także by uzyskane wyniki miały sens i szeroki zasięg. Ile czasu trzeba poświęcić, jak wyposażyć laboratorium, jakich mieć współpracowników, żeby badania były akceptowalne na świecie. A przede wszystkim, jak należy publikować. To, że mam bardzo wiele dobrych publikacji, zawdzięczam nawykom wyniesionym ze stażu. Jeśli ma się poczucie, że to, co się robi, ma wartość, trzeba publikować w najlepszych pismach. Dawniej w Polsce robiliśmy ważne rzeczy, ale niepewność i lęk przed publikacją w języku angielskim w czasopismach o międzynarodowym zasięgu skazywały wyniki badań na odbiór lokalny. Bez publikacji w czołowych czasopismach naukowych nauka nie ma sensu.
HEMATOONKOLOGIA.PL: Jest Pan dziś w wielu radach czasopism naukowych o wysokim wskaźniku IF - wskaźniku prestiżu i siły oddziaływania ...
Prof. Tadeusz Robak: Myślę, ze zawdzięczam to badaniom, które zrobiłem w Klinice Hematologii w Łodzi. Kluczowe znaczenie i kolejny przełom w mojej pracy wiązałbym - pomijając habilitację, która w Polsce jest wciąż ważnym etapem rozwoju, dając samodzielność i większe możliwości - ze współpracą z kolegami z całego kraju. Znając zasady prowadzenia na Zachodzie badań klinicznych, uważałem, że ważnych prac nie da się zrobić w jednej klinice. I w latach dziewięćdziesiątych, będąc członkiem komitetu patofizjologii PAN gromadzącego polskich hematologów - prowadził go prof. Janusz Hansz, ówczesny prezes Polskiego Towarzystwa Hematologów i Transfuzjologów - zaproponowałem ogólnopolskie badania kliniczne kladrybiny, 2-chloro 2-deoksyadenozyny w przewlekłej białaczce limfocytowej. Myślę, że ten etap jako kolejny zmienił moje życie. Bo jeśli jestem znany poza Polską, to właśnie z badań nad tym lekiem.
W połowie lat dziewięćdziesiątych chemik prof. Zygmunt Kazimierczuk i biochemik prof. Paweł Grieb z Instytutu Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej PAN w Warszawie uruchomili produkcję analogu puryn - 2-chloro 2-deoksyadenozyny. Ten lek był wprowadzany równocześnie z innym analogiem puryn, intensywnie badaną na Zachodzie, w Polsce wtedy niedostępną, fludarabiną. Szereg przesłanek wskazywał na to, że kladrybina i fludarabina są porównywalne, a ja zrealizowałem pomysł, który mi wtedy przyszedł do głowy, żeby badać klinicznie produkowaną w Polsce i tańszą od fludarabiny kladrybinę. Pierwsze badania, w których porównywaliśmy ją z chlorambucylem - od lat standardem w leczeniu przewlekłej białaczki limfocytowej - wykonaliśmy w ramach komisji PAN. Wyniki opublikowaliśmy w „Blood”, najważniejszym do dziś czasopiśmie hematologicznym. Praca została zauważona, ma ok. 160 cytowań. Zobaczyliśmy wówczas, jak wiele można osiągnąć dzięki współpracy. Byłem pierwszym autorem, i pomysłodawcą tych badań, ale nie zrobiłbym ich bez bezinteresownej współpracy kolegów z większości klinik hematologicznych w Polsce i bez pomocy prof. Hansza. Poparł mnie i uczestniczył w badaniach, choć byłem wtedy najmłodszym członkiem tego gremium w PAN. Badania kladrybiny kontynuowaliśmy przez 20 lat. Potem były kolejne prace, jedna z nich została opublikowana w „Journal of Clinical Oncology” w 2010 r., już w ramach PALG, Polskiej Grupy ds. Leczenia Białaczek u Dorosłych. Przesunęliśmy organizacyjnie te badania z komisji patofizjologii PAN, która została rozwiązana, do PALG, wstecznie nazywając badanie, o którym mówiłem przed chwilą, PALG 1.
HEMATOONKOLOGIA.PL: To były badania III fazy...
Prof. Tadeusz Robak: Były też badania II fazy, oczywiście w nieco węższym zakresie. Wszystkie cztery badania III fazy zostały opublikowane w dobrych czasopismach. Trzy w „Blood”, jedno w „Journal of Clinical Oncology” impact factor 18 - najlepszym amerykańskim czasopiśmie onkologicznym. Myślę, że te badania, które realizowaliśmy we współpracy czy z współudziałem większości klinik hematologicznych w Polsce, które weszły do międzynarodowego piśmiennictwa, to nasze bardzo ważne osiągnięcie. Dotąd stosujemy w Polsce, ale też na świecie, schematy leczenia, których skuteczność wtedy potwierdziliśmy, nie tylko odnośnie do białaczki limfocytowej, ale też przeprowadziliśmy kilka badań, które ugruntowały rolę kladrybiny w leczeniu białaczki włochato-komórkowej. Wyniki tych badań miały bowiem charakter aplikacyjny.
HEMATOONKOLOGIA.PL: Bodaj nie powtórzył tego „boomu publikowalności” żaden naukowiec z Polski, przynajmniej żaden badacz w dziedzinie onkologii...
Prof. Tadeusz Robak: Tego nie jestem pewien...
HEMATOONKOLOGIA.PL: Za wkład w rozwój hematologii i znaczenie prowadzonych badań klinicznych z zakresu hematologii onkologicznej nad ostrymi i przewlekłymi białaczkami dostał Pan nagrodę Eminent Scientist of the Year 2010, przyznawaną naukowcom, których działalność wpłynęła na rozwój medycyny...
Prof. Tadeusz Robak: To było wyróżnienie za pracę opublikowaną w „Cancer”, podsumowującą badania nad kladrybiną. Oczywiście to była praca całego zespołu Kliniki Hematologii oraz innych polskich ośrodków, chemików itd. W nauce trzeba lat na zbudowanie pozycji. Badanie tego leku przyniosło międzynarodowe uznanie naszej klinice. Obecnie uczestniczymy w wielu międzynarodowych projektach tego typu. Wśród nich kladrybina była pierwsza.
HEMATOONKOLOGIA.PL: Czy postęp technologiczny pomaga w badaniach teraz prowadzonych?
Prof. Tadeusz Robak: Sytuacja zmieniła się diametralnie z powodu wprowadzonego przez UE prawa. Gdyby istniało ono 20 lat temu, nie zrobilibyśmy żadnych badań klinicznych. Obwarowane biurokracją na etapie rejestracji badań, zakupu leków do badań przez ich sponsora oraz kosztowne ich prowadzenie z powodu wymogu monitorowania przez zewnętrzne firmy, co w sumie zawrotnie zwiększyło ich koszty, akademickie badania kliniczne są obecnie w Europie prowadzone w śladowych ilościach. W Polsce, by je prowadzić, potrzeba milionów złotych, których nie ma nikt - ani uczelnia, ani państwo. Ta katastrofa wynika z aktywności tego, czym się chlubimy - Unii Europejskiej. To nie tylko moja opinia, ale wszystkich kolegów z Europy, którzy podkreślają negatywny wpływ na badania kliniczne dyrektywy UE.
HEMATOONKOLOGIA.PL: Źle zadałam pytanie...
Prof. Tadeusz Robak: Bynajmniej - tylko ja nawiązałem do tego, o czym mówiliśmy do tej pory i do czego teraz przejdę. Że teraz - w czym też uczestniczę - badania sponsorują firmy farmaceutyczne. Mogą one na badania przeznaczyć budżety niewyobrażalne dla polskich, ale też dla większości europejskich uniwersytetów. W badaniach klinicznych sponsorowanych przez firmy uczestniczymy na zasadach partnerskich. Sam prezentowałem kilka badań globalnych na ważnych zjazdach, jestem pierwszym autorem dobrze opublikowanych prac, ale już nie z badań akademickich. Bez firm nie byłoby postępu, nowych leków, które zrewolucjonizowały medycynę, w szczególności onkohematologię. Dlatego musimy, ale też powinniśmy z nimi współpracować - one same nie wprowadzą leku bez współpracy z hematologami, nie przeprowadzą badań klinicznych. My prowadzimy chorych, my się nimi opiekujemy, my możemy im zaoferować udział w takim badaniu. Oczywiście inaczej się projektuje badanie w firmie, a inaczej na uniwersytecie. Aktualnie projekty badań tylko częściowo wynikają z mojej ciekawości intelektualnej, ponieważ muszą spełniać całkiem inne kryteria niż te akademickie. „Czysta nauka” została w znacznym stopniu podporządkowana celom komercyjnym.
HEMATOONKOLOGIA.PL: Pana działalność jako transplantologa komórek krwiotwórczych...
Prof. Tadeusz Robak: Uważam, że z punktu widzenia poziomu kliniki wprowadzenie przeszczepów, które robimy od 2001 r., było przełomem w jakości usług - wymuszają one bowiem wysokie standardy, wymagają dużego poświęcenia. Gdy wróciłem z Londynu w 1984 r., byłem przygotowany do robienia przeszczepów, wprowadzony w tę procedurę przez prof. Goldmana, ale warunki, w których pracowałem wówczas, nie pozwoliły mi na ich zorganizowanie w klinice. Gdy po 15 latach stało się to możliwe, jako pięćdziesięciolatek nie miałem już tego entuzjazmu i siły, żeby uczynić je głównym nurtem swojej działalności. Zajmują się tym młodsi koledzy, którzy wprowadzali tę procedurę z moim poparciem. Ja więcej entuzjazmu wkładam w hematologię nietransplantacyjną, a przeszczepianie włożyłem między niespełnione marzenia.
HEMATOONKOLOGIA.PL: Dzięki Panu w 2010 r. Łódź stała się centrum światowej hematologii...
Prof. Tadeusz Robak: Nasza klinika jest znana w świecie z tego, co zrobiliśmy. Sądzę jednak, że inne polskie kliniki są również rozpoznawalne. Młodzi polscy hematolodzy, mają co raz większy wpływ na międzynarodową pozycję polskiej hematologii i będą mogli zrobić w tym zakresie więcej niż moje pokolenie.
HEMATOONKOLOGIA.PL: Pana plany...
Prof. Tadeusz Robak: Plany nie mogą być oderwane od tego, co było w przeszłości i co jest dzisiaj. Mam nadzieję, że zdrowie mi pozwoli dalej kształcić młodych ludzi. W mojej klinice pracuje siedmiu samodzielnych pracowników, pięciu przeniosło się do Instytutu Hematologii w Warszawie. Czyli nie jestem samotnym „bohaterem”. Przez lata stworzyliśmy tutaj zespół, znany w Polsce i szerzej, którego członków łączą podobne pasje i ambicje. Myślę, że na tym się nie skończy - na tych dziesięciu czy dwunastu samodzielnych pracownikach, którzy się stąd wywodzą. Mam nadzieję, że kolejni młodzi koledzy będą rozwijać to, co robimy dzisiaj, a ja, jak dotychczas, będę ich wspierał.
HEMATOONKOLOGIA.PL: Jak Pan widzi dalszy rozwój hematologii?
Prof. Tadeusz Robak: Myślę, że kluczowe znaczenie mają małe cząsteczki dopasowane do aberracji genetycznych w komórkach nowotworowych, białaczkowych. Ta grupa związków ma przyszłość. Kluczowym odniesieniem w tym zakresie jest imatynib, który w ostatnich 10 latach zrewolucjonizował leczenie przewlekłej białaczki szpikowej, ale praktycznie dla każdej białaczki mamy takie, intensywnie badane, syntetyzowane związki, które dają nadzieję, że kolejne leki będą jeszcze bardziej wybiórcze od tych, którymi dysponujemy dzisiaj. W białaczce limfocytowej, którą się teraz głównie zajmuję, są szlaki przewodzenia z receptora BCR. Leki, które badamy i uczestniczymy w ich rozwoju klinicznym - ibrutynib już zarejestrowany, i idealalisib, czekający na rejestrację w najbliższym czasie, do leczenia przewlekłej białaczki limfocytowej i innych chłoniaków B-komórkowych - są przykładem tego, że drogą syntetyzowania małych cząsteczek oraz ich przedklinicznego i klinicznego badania można zmienić losy również tej grupy chorych.
HEMATOONKOLOGIA.PL: Reasumując rozmowę na temat Pana dorobku...
Prof. Tadeusz Robak: Myślę, że najważniejsze znaczenie mają badania kliniczne zrobione w ośrodku akademickim, które do dziś wpływają na standardy terapeutyczne w leczeniu białaczki limfocytowej i włochato-komórkowej. Poza tym całe życie zawodowe jestem praktykującym lekarzem. Pracując nie kilka, a kilkanaście godzin na dobę, większość czasu poświęcam chorym. Najważniejsze, co osiągnąłem w medycynie, to z niczym nieporównywalna satysfakcja z ich leczenia.
Ewa Biernacka