28 kwietnia 2020 / Edyta Kolasińska-Bazan

Mamy do czynienia z kryzysem organizacyjnym służby zdrowia i powszechną histerią

Prof. dr hab. n. med. Bogusław Machaliński jest specjalistą w dziedzinie chorób wewnętrznych, hematologii i transplantologii klinicznej, kierownikiem Katedry Fizjopatologii i Zakładu Patologii Ogólnej oraz rektorem Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, ordynatorem Oddziału Transplantacji Szpiku Kliniki Hematologii i Transplantologii SPSK1 (Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 im. prof. Tadeusza Sokołowskiego PUM)

Mamy do czynienia z kryzysem organizacyjnym służby zdrowia i powszechną histerią

Dzięki aktualnej organizacji służby zdrowia pojawia się ryzyko znacznych strat wśród populacji niezarażonych COVID-19 – wyznaje z obawą prof. dr hab. n. med. Bogusław Machaliński, dodając, że gdy akcent jest mocno postawiony na walkę z koronawirusem, zdarza się, że zamiast dbać o bezpieczeństwo najbardziej potrzebujących (m.in. pacjentów onkologicznych, kardiologicznych) to właśnie oni odchodzą w cień. To jest niedopuszczalne – oburza się lekarz.

Panie Profesorze, powiedział pan 10 kwietnia b.r. w TVP Szczecin, że w walce z COVID-19 w żadnym wypadku nie powinno się tracić z pola widzenia pacjentów z chorobami przewlekłymi ponieważ takich chorych jest nieporównywalnie więcej niż zakażonych koronawirusem.

Wciąż podtrzymuję te słowa. Powinniśmy organizować służbę zdrowia, aby troszczyć się o bezpieczeństwo wszystkich potrzebujących profesjonalnej pomocy medycznej – nieść pomoc nie tylko zarażonym SARS-CoV-2 ale także nie pozostawiać bez opieki wszystkich innych, w tym m.in. pacjentów skierowanych do szybkiej diagnozy, np. w kierunku nowotworów.

To logiczne…

Niezupełnie ponieważ w tej chwili pacjentem premium jest osoba z wirusem SARS-CoV-2 a economy class – stał się pacjent onkologiczny, z chorobą metaboliczną, sercową (niemający COVID-19). Dzięki aktualnej organizacji służby zdrowia pojawia się ryzyko znacznych strat wśród populacji niezarażonych koronawirusem.

Dlaczego istnieje takie ryzyko?

Liczby są bezlitosne – rocznie w Polsce na choroby onkologiczne zapada ok. 180 000 ludzi. Miesięcznie to ok. 15 000 nowych rozpoznań, a dziennie – 500 osób.

To bardzo dużo!

Zgadza się. Dlatego wczesna diagnoza jest istotna – rolą Podstawowej Opieki Zdrowotnej (POZ) czyli lekarzy rodzinnych jest zauważenie choroby we wczesnej jej postaci i przekazanie pacjenta specjalistom.

Jak wygląda obecnie diagnostyka podczas pandemii (na początku narodowej kwarantanny zamknięto wiele przychodni (wiem to z doświadczenia własnego, rodziny i licznych znajomych)?

Dobre pytanie. POZ to aktualnie głównie e-porady lub tele-porady, więc pojawia się wątpliwość – czy podczas tych działań można dobrze zdiagnozować, zaopiekować się i poprowadzić prawidłowe postępowanie medyczne? A dziś, gdy akcent mocno postawiony jest na walkę z COVID-19, zdarza się, że zamiast dbać o bezpieczeństwo najbardziej potrzebujących to właśnie oni odchodzą w cień. To jest niedopuszczalne.

Nie rozumiem, przecież całe lata wpajano nam, że wczesna diagnoza nowotworu to nie wyrok śmierci a profilaktyka to przywilej, z którego mamy korzystać. Diagnozowanie bez kontaktu, bez badań? To, jak wróżenie z fusów… 

Podczas e-porad nie ma pogłębionej diagnostyki, nie ma też badania fizykalnego – nie zbadamy brzucha, nie zajrzymy do gardła, nie osłuchamy, nie sprawdzimy węzłów chłonnych (czy są powiększone, czy są bolesne, w pakietach, itp.). Nie ma też badań laboratoryjnych ani jakichkolwiek innych, nie ma obrazowania, rezonansu… Teraz panuje pod tym względem chaos. Uważam, że mamy do czynienia z poważnym kryzysem organizacyjnym służby zdrowia oraz z powszechną histerią kosztem pacjentów. POZ nie działa prawidłowo – codziennie otrzymujemy tego liczne dowody.

Proszę podać przykłady.

Choćby pediatria, gdzie nie pojawiają się na planową diagnostykę rodzice z chorymi dziećmi (np. w kierunku nietolerancji pokarmowych, celiakii, czy zaburzeń metaboliczno-endokrynologicznych), bo są zastraszeni, że zarażą się koronawirusem w szpitalu; to samo dotyczy osób dorosłych np. nie przychodzą na planowaną operację prostaty czy zabieg kardiologiczny. Przecież ludzie nagle nie zaczęli chorować tylko na COVID-19. Życie toczy się, więc są: wstrząśnienia mózgu, urazy wewnętrzne, problemy z zatokami itd. Są też choroby, które towarzyszyły pacjentom długo przed kwarantanną (napady epilepsji, cukrzyca, depresja, nowotwory). Są zdesperowani ludzie, matki z dziećmi – liczni, szukający pomocy medycznej w różnym zakresie: od skręceń, zwichnięć czy złamań kończyn, obojczyków po bóle zębów czy sytuacje z pogranicza życia i śmierci, np. rozwój cukrzycy typu pierwszego, co w ciągu kilkudziesięciu godzin może doprowadzić do śmierci); są również nowe rozpoznania onkologiczne, rozwijające się niekiedy dość dynamicznie. Jest WIELKI LĘK. A odkładanie w czasie diagnozy zawsze wiąże się z ryzykiem. Rocznie w Polsce umiera tylko z przyczyn onkologicznych 80 000 pacjentów.

Z liczbami nie prowadzi się dyskusji.

A jeśli ten stan (narodowa kwarantanna) potrwa powyżej dwóch, trzech miesięcy, to co dalej? Powiem wprost – możemy spodziewać się, że śmiertelność wzrośnie „tylko” z przyczyn nowotworowych.

Czytałam informację na portalu hemetoonkologia.pl , że z powodu epidemii COVID-19 w całym kraju dramatycznie spadła liczba krwiodawców, co stanowi realne zagrożenie dla pacjentów, którzy wymagają przetoczenia krwi lub jej składników. Pan jest czynnym lekarzem, hematoonkologiem, jak pan to skomentuje?

To kolejny poważny temat – dobrze funkcjonujące krwiodawstwo jest niezbędne dla przeprowadzenia wszystkich zabiegów operacyjnych ale i ściśle wiąże się z leczeniem pacjentów onkologicznych, hematologicznych (np. transplantacja szpiku), chorych poddawanych chemioterapii, radioterapii. Przy okazji wspomnę, że w zasadzie nie wykonuje się teraz aferezy w celu pobrania płytek krwi.

Zechce pan wyjaśnić (w sposób przystępny), czym jest afereza pytek krwi?

W najprostszy sposób to specjalistyczne pobranie bądź usunięcie z krwi określonego składnika, co stanowi podstawę w leczeniu pacjentów onkologicznych, o czym wcześniej wspominałem. Muszę jeszcze wyjaśnić, że aktualne problemy to nie tylko niedziałająca POZ ale również zmiany w lecznictwie szpitalnym. Mamy teraz szpitale jednoimienne zakaźne, nastawione wyłącznie na przyjmowanie pacjentów zainfekowanych COVID-19 – wcześniej były to najczęściej wielospecjalistyczne szpitale.

A co stało się z pacjentami sprzed sytuacji ogłoszenia pandemii?

To dobre pytanie. Teoretycznie powinni być zaopiekowani przez inne szpitale, np. przez uniwersyteckie, marszałkowskie itd.

Teoria ma zastosowanie w praktyce?

Z tym bywa różnie. W regionie zachodnio-pomorskim można podać na palcach jednej ręki szpitale, które nie pozamykały swoich oddziałów (przynajmniej przejściowo) ze względu na wynik pozytywny u pacjenta albo pracownika służby zdrowia – wówczas na część personelu nakładana jest natychmiast kwarantanna.

Krótko mówiąc kwarantanna eliminuje pracowników? 

Kwarantanna w szpitalu to prosta droga do czasowego zamknięcia szpitali (a to stało się właśnie we Włoszech i Hiszpanii, co sparaliżowało tamtejsze służby zdrowia).

Warto dodać, że Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ) zakazał wykonywania szeregu procedur (od 28 marca ) BARDZO ISTOTNYCH z punktu widzenia pacjentów, jak np.: planowanych operacji, choćby: nefrektomii – wycięcie nerki, histerektomii – usunięcie macicy (często są to wskazania onkologiczne: guz nerki, rak trzonu macicy, szyjki macicy); także innych zabiegów takich, jak np.: zaopatrywanie tętniaków aorty brzusznej, piersiowej czy wykonywanie bajpasów – w przypadku schorzeń serca. Niewykonanie tych zabiegów w określonym czasie potencjalnie grozi zgonem. 

Nagle chorzy tracą fundamenty bezpieczeństwa, odbiera się im prawo do leczenia, bo od ponad miesiąca obowiązuje akcja #zostańwdomu z uwagi na szalejącą pandemię…

„Pandemia” to definicja dotycząca zasięgu globalnego (całego świata) – fakt, COVID-19 jest obecny na wielu kontynentach, jednak…

Jednak?

Zanim powiem więcej o COVID-19, to muszę wyznać ze smutkiem, że każda śmierć ludzka do tragedia i dramat wielu osób – mówię to z pełną odpowiedzialnością, jako lekarz, hematoonkolog… Jednak do tej pory z powodu COVID-19 zmarło w Polsce ponad 400 osób – jeszcze raz podkreślę, że każde życie jest darem, który został odebrany tym ludziom przez wirus, jednak uważam, że działania prewencyjne powinny być podejmowane adekwatne do sytuacji a nie na wyrost. Z drugiej strony, w Polsce każdego dnia statystycznie umiera z różnych przyczyn prawie 1200 osób, a rocznie ponad 400 tysięcy. Tym bardziej niezrozumiałe jest powszechne szerzenie strachu wśród ludzi, wśród których są: kobiety ciężarne, osoby z depresją, dużą wrażliwością jak i osoby z grupy wysokiego ryzyka, które mają wystarczająco dużo stresu związanego ze swoją towarzyszką życia, tj. chorobą przewlekłą. Tak więc nadużywanie terminu „pandemia” wywołuje lęk, paraliżuje działania, które niekiedy stają się irracjonalne nie tylko wśród zwykłych obywateli ale także wśród personelu medycznego, który składa się z ludzi, także ulegającym emocjom, stresowi…

A podczas lęku, stresu spada odporność?

To prawda. W stanie przewlekłego strachu system immunologiczny ma mniej siły walczyć z napotkanym przeciwnikiem – wówczas chorujemy i zapewniam, że nie musi to być tylko i wyłącznie COVID-19.

Wobec powyższego stwierdzenia #zostańwdomu raczej szkodzi niż chroni?

Jest wiele osób, potrzebujących pomocy medycznej ale ci ludzie, sparaliżowani strachem boją się iść do przychodni, szpitala, czy zadzwonić na pogotowie, żeby nie zarazić się od personelu medycznego, jadąc w komunikacji publicznej czy taksówką. W kraju panuje chaos. Gospodarka została zahamowana. Czemu ma służyć zamykanie szkół, urzędów, instytucji, przychodni, szpitali? Niektórzy już nie mają pracy, a inni być może wkrótce ją stracą. To będzie prawdziwy dramat wielu ludzi, wielu rodzin. Proszę sobie przypomnieć, czy w czasie wysokiej zachorowalności np. na grypę też tak reagujemy – czy zamykane są szkoły, firmy, instytucje, dlatego, że spora część społeczeństwa choruje? A wtedy mówimy o epidemii, wręcz mamy do czynienia z pandemią, jak w przypadku „ataku” świńskiej grypy w 2009 roku, gdy w ciągu kilkunastu miesięcy umarło ponad 280 tys. ludzi na świecie.

Zamiast paraliżować gospodarkę kraju powinniśmy otoczyć szczególną opieką i ochroną ludzi starszych oraz przewlekle chorych, z upośledzoną odpornością, problemami krążeniowo-oddechowymi, itp.

Słucham pana i myślę, że mało kto podczas panującej grypy rezygnuje z pracy, wręcz sporo osób pracuje, uczestniczy w życiu publicznym (w spotkaniach, konferencjach), uczy się i naucza (uczniowie-nauczyciele), korzysta z publicznej komunikacji (pomimo złego stanu zdrowia, samopoczucia i widocznych objawów).

I zaraża innych.

Ale dlaczego pan mówi o grypie?

Bo to wirus o zbliżonej strukturze molekularnej. Jeden z licznych patogenów, który od setek lat powoduje śmiertelność, głównie wśród ludzi w podeszłym wieku z chorobami przewlekłymi. Dlaczego w sezonie wzmożonej zachorowalności na grypę media nie podają dziennych raportów śmierci na skutek grypy? Dlaczego nie nagłaśnia się dziennej liczby zgonów pacjentów nowotworowych? Nikt nie ekscytuje się tymi liczbami? Dlaczego? Dlaczego właśnie TERAZ najważniejszym newsem jest liczba zgonów z powodu COVID-19?

Zna pan odpowiedź na to pytanie?

Myślę nad tym tak samo często, jak myślę o swoich pacjentach. Myślę z troską i obawą…

Jako lekarz jest pan częstym świadkiem ludzkich dramatów. Pamiętam naszą rozmowę (publik. portal Hematoonkologia.pl, październik 2017r. ) i pana odpowiedź, gdy zapytałam: Kim jest dla Pana pacjent? Usłyszałam: „Człowiekiem cierpiącym. Pomaganie cierpiącemu, to sens mojego życia. Pacjent dla lekarza, to najwyższy podmiot, to istota człowieczeństwa. Chory potrzebuje pomocy, a ja ze swoim wykształceniem i doświadczeniem jestem zobligowany, aby nieść mu pomoc niezależnie od tego, jakim jest człowiekiem.” Dlatego właśnie Pana poprosiłam o rozmowę w tym dziwnym, trudnym czasie…

Dziękuję. Ten trudny dla wszystkich czas weryfikuje postawy wielu ludzi, także lekarzy i profesjonalistów medycznych. Największy szacunek i uznanie budzi prawdziwe oddanie dla ludzi chorych i potrzebujących pomocy – tych wszystkich medyków, którzy w pełni realizują swoją misję i etos. Nie brakuje wśród nich studentów-wolontariuszy. Moim skromnym zdaniem ci młodzi ludzie dają świadectwo swojego dojrzałego powołania do zawodu lekarza. Na drugim biegunie można wskazać tych, którzy ulękli się wyzwania wobec potencjalnego zagrożenia swojego zdrowia. Dotyczy to nie tylko medyków ale też innych ludzi z wpisanym powołaniem życiowym, nawet niektórych osób duchownych, co mogliśmy zaobserwować też w krajach takich jak Włochy czy Hiszpania…

To prawda. Ostatnie moje pytanie dotyczy właśnie tych, „którzy stoją na pierwszej linii frontu”, jak określamy personel medyczny – prawdą jest, że 17 procent zakażonych w Polsce wirusem COVID- 19, to personel medyczny?

Tak, to znaczący odsetek, który przede wszystkim świadczy o poświęceniu tych wszystkich osób, które swoją pracę traktują, jak misję – chcę to mocno zaakcentować.

Czy można zminimalizować ten odsetek?

Możemy i powinniśmy. W tym celu potrzebne są przesiewowe badania wśród personelu medycznego (dostępne testy nic nam nie dają), aby odpowiedzieć na jedno z podstawowych pytań – czy wcześniej ci ludzie zetknęli się już z SARS-CoV-2, dzięki czemu ich organizm wytworzył odpowiedź immunologiczną. Liczę, że w niedługim czasie uda się ustalić, które z tych osób mogłyby pracować bez narażania swojego zdrowia. Taki projekt nasz zespół badawczy złożył już do Agencji Badań Medycznych i czekamy na decyzję

Trzymam mocno kciuki, bo „kwarantanna w szpitalu to prosta droga do zamknięcia szpitali”.

Na to nie możemy pozwolić.

Dziękuję za rozmowę.


Rozmawiała Edyta Kolasińska-Bazan

Foto:machalinski.pl

Kalkulator Hematologa
Aplikacja Kalkulator Hematologa

Kalkulator hematologa jest dostępny również jako aplikacja mobilna dla smartfonów pracujących pod kontrolą systemów Android albo iOS.

pobierz z Google Play Pobierz przez App Store

Podobne artykuły