20 września 2019 / Ewa Biernacka / hematoonkologia.pl

Medycyna to dzieło zbiorowe

Prezes PTHiT prof. dr hab. n. med. Tadeusz Robak podsumowuje lata pracy Polskiego Towarzystwa Hematologii i Transfuzjologii (PTHiT) w okresie swoich dwóch kolejnych kadencji, dziękuje współpracownikom, zachęca młodych hematologów do rozwijania pasji naukowych.

Medycyna to dzieło zbiorowe

HEMATOONKOLOGIA.PL: Na XXVIII Zjeździe Polskiego Towarzystwa Hematologów i Transfuzjologów w Łodzi, zjeździe dla PTHiT wyborczym, dobiegną końca dwie pana kolejne kadencje sprawowania funkcji prezesa. Długa perspektywa lat, wielowątkowa materia. Spodziewam się, że podsumowanie może być trudne. Może zacznijmy od wyboru cząstek do tej syntezy...

PROF. TADEUSZ ROBAK: Narzuca się ujęcie historyczne, obchodzimy bowiem 70-lecie powołania towarzystwa hematologów, później hematologów i transfuzjologów. Ponieważ powstało wtedy, kiedy ja się urodziłem - 70 lat temu - z własnego doświadczenia wiem, że przeszło próbę czasu. Powstało i działało w czasach komunizmu, doczekało się transformacji ustrojowej, a ewolucja polityczno-ustrojowego tła miała swoje znaczenie. Kto wie, może przewrotne, sprzyjając jednoczeniu się społeczności medycznej zajmującej się chorobami krwi. Moi poprzednicy-założyciele 70 lat temu powołali towarzystwo, kolejne pokolenia je rozwijały, trwa ono do dziś i służy środowisku poprzez złożone struktury sekcji i oddziałów terenowych.   

W czasie tych 70 lat hematologia stała się najprężniej się rozwijającą dziedziną medycyny.

Moje pokolenie miało szczególne szczęście uczestniczenia i współtworzenia tego rozwoju. Mam na myśli pokolenie, które  20 lat temu obejmowało kierowanie klinikami, instytucjami naukowymi, lekarskimi, a które obecnie przekazuje pałeczkę pokoleniu o 20 lat młodszemu. W różnych ośrodkach odbywa się spektakularna wymiana pokoleniowa: w większości klinik w Polsce koleżanki i koledzy, którzy przez 20 lat tworzyli hematologię, ustępują miejsca następcom – pięćdziesięciolatkom. Najlepsi uczniowie swoich mistrzów zostają kierownikami klinik. I są naszą nadzieją na kolejne 20 lat.

Dobrze świadczy o środowisku, że mistrzowie dochowali się godnych siebie następców.

Tak, bo to ludzie tworzą środowisko, postęp, infrastrukturę.

Dzisiaj ustępujące pokolenie hematologów miało szansę kształcenia się na stażach zagranicznych, co nierzadko inspirowało czy wręcz determinowało ich dalszy rozwój naukowy.

Te staże były oknem na świat, kołem zamachowym rozwoju dziedziny. Byliśmy bezradni 30-40 lat temu wobec większości chorób hematologicznych. Ich rozpoznanie na ogół było równoznaczne z wyrokiem śmierci. Dziś wiele chorób dotąd nieuleczalnych stało się uleczalnymi, a niektóre  stały się przewlekłymi.   W większości możemy wpływać na czas przeżycia. Ta „moc” to suma wiedzy lekarzy, diagnostów chorób krwi, transfuzjologów – 1600 członków PTHiT, szczęśliwie uczestniczących w tym postępie.

Kolejna ważna rocznica to 30 lat, jakie upłynęły od przełomu ustrojowego w Polsce, który odtąd przybliża nas do cywilizowanego świata. Rocznicowo, a więc z pewną dozą patosu, w tym kontekście chciałbym wspomnieć o chlubnym udziale polskich hematologów w globalnym rozwoju naszej dziedziny. Są autorami i współautorami wielu doskonałych publikacji, ich nazwiska są rozpoznawalne w świecie, są gośćmi prestiżowych konferencji z wykładami, z prezentacją wyników własnych badań. Mała w tym oczywiście zasługa PTHiT, ale jednak mam poczucie, że udzielane przez nas wsparcie, realne czy symboliczne, istnieje w udziale polskich hematologów w światowej nauce. Symboliczny wymiar – w tym kontekście – będzie miała sesja na Zjeździe w Łodzi podsumowująca polskie osiągnięcia w badaniach nad klinicznym zastosowaniem kladrybiny, lekiem „odkrytym” dla polskich hematologów przez   prof. Pawła Grieba i Zygmunta Kazimierczuka.

Na ile ważny był wśród zadań PTHiT w czasie obu Pana kadencji obszar konferencji naukowych i edukacyjnych?

To jedna z podstawowych aktywności towarzystwa, bardzo intensywna. Co kilka tygodni czy miesięcy w węższym lub szerszym gronie, na zjazdach, konferencjach cyklicznych lub jednorazowych, spotykamy się, by omówić wyniki naszych badań, czy – w celach edukacyjnych - wyniki badań światowych. Jednym z nich jest Międzynarodowa Konferencja „Hematologia Kliniczna i Doświadczalna” w Kazimierzu Dolnym, zapoczątkowana przez śp. prof. Annę Dmoszyńską, kontynuowana, w nieco innym profilu tematycznym, przez jej następców. Konferencje PTHiT mają charakter międzynarodowy, są „duże” i na tyle częste, że niektórzy pytają, czy powinno być ich aż tyle. Myślę jednak, że ta wielość daje możliwość wyboru, a zarazem konferencje organizowane przez oddziały hematologii w terenie, przez sekcje tworzące PTHiT, dowartościowują struktury lokalne. Jestem rzecznikiem, by nie rzec fanem tego typu naszej działalności. Cykliczne (co dwa lata organizowane) zjazdy PTHiT gromadzą największą liczbę uczestników, w tym wielu gości zagranicznych. Jeszcze nie tak dawno ci wybitni naukowcy, eksperci o światowej renomie mieli w odpowiedzi na nasze zaproszenie „zapchany grafik”. Teraz chętnie do nas przyjeżdżają. Ich udział w naszych konferencjach ma wartość niewymierną nie tylko w znaczeniu, że trudno byłoby to stwierdzenie poprzeć statystyką, ale przede wszystkim z powodu satysfakcji intelektualnej.

Nasi zaś naukowcy uczestniczą w projektach klinicznych badań międzynarodowych nad chorobami hematologicznymi.

Naukowcy zrzeszeni  w PTHiT wyjeżdżają, od lat, do ośrodków zachodnich, by tam brać udział w badaniach. Kiedy zaczynałem swoją karierę, taki wyjazd był związany z pewnym ryzykiem - często nie było warunków do kontynuowania zaczętej pracy w Polsce. To się zmieniło. Lekarze wracają, tworzą nowe ośrodki na podstawie zdobytych doświadczeń. Dziś problemem,  i to nierozwiązanym, jest opór młodych lekarzy przed wyjazdem na zagraniczny staż. Trudno wnikać tu w powody, może wpływa na to różna ranga naukowa proponowanych ośrodków? Powinniśmy znaleźć przyczynę tej postawy i rozwiązania. Sam w latach 80. byłem na stypendium w Londynie w Hamersith Hospital i doświadczenie tam zdobyte wykorzystywałem przez wszystkie lata pracy. Nadal też utrzymuję kontakty z ówczesnymi kolegami, dzisiaj pracującymi w ośrodkach na całym świecie. PTHiT stworzyło specjalny fundusz, mający wspierać krótkoterminowe staże w ośrodkach zagranicznych (niestety nie stać nas na finansowanie pobytów wielomiesięcznych).

Te pobyty to przejaw globalizacji nauki.

Wciąż musimy się uczyć, nie tylko w hematologii czy w medycynie, czerpać z doświadczenia i dokonań krajów, które miały więcej szczęścia, a  my, powinniśmy starać się je „dogonić”. Bez wchodzenia w politykę - wszędzie, na uprawianych przez nas zawodowych poletkach zbliżajmy się do najlepszych na świecie!

Cytując poetę – Róbmy swoje!

Tej myśli trzymam się w życiu.

W jakich formach PTHiT zabiega o dostępność nowoczesnych metod terapeutycznych?

Czyta pani w moich notatkach do naszego wywiadu, żeby nie powiedzieć że w moich myślach? Nazwałem to sobie: Rolą Towarzystwa w walce o refundację leków hematologicznych. PTHiT - jego prezes, zastępcy, eksperci - wspierają starania organizacji pacjentów oraz służą radą czynnikom decyzyjnym. Złożenie wniosku o refundację leku dotyczącego chorób krwi przez firmę farmaceutyczną wiąże się z tym, że wcześniej czy później wydajemy na jego temat opinię. Na moim biurku co tydzień pojawia się pismo z AOTM-u czy z Ministerstwa Zdrowia z prośbą o taką opinię. Zadanie to, bardzo pracochłonne,  traktujemy poważnie. Ta praca, jak sądzę, wielokrotnie zaważyła na pozytywnej decyzji - spowodowała lub przyspieszyła wpisanie leku na listę refundacyjną przez przekonanego naszymi merytorycznymi argumentami płatnika. Nie wydaję opinii osobiście w każdej sprawie, ale zlecam ją wybitnym ekspertom, członkom PTHiT albo ich rekomenduję wobec wspomnianych instytucji jako autorów. To nasze działanie - rzetelne, uczciwe, obiektywne - w procesie uzyskiwania dostępności terapii dla pacjentów to jeden z naszych priorytetów.

PTHiT walczy też o dostępność do nowoczesnych metod diagnostyki?

Diagnostyka w dobie zawrotnego rozwoju biologii molekularnej, metod laboratoryjnych, takich jak cytogenetyka, czy cytometria przepływowa, bez nich nie istnieje. Jedne są w polu naszych zainteresowań i kompetencji, inne są domeną towarzystw, z którymi współpracujemy, jak Towarzystwo Genetyki Człowieka. Badań molekularnych lekarze potrzebują przy ustalaniu rokowania pacjenta, we współpracy z grupą pracowników laboratoriów naukowych, innych towarzystw itd.

Jaką rolę odgrywa PTHiT przy tworzeniu rekomendacji?

Mamy wpływ na rekomendacje na poziomie europejskim, nazwiska naszych członków są wśród autorów, biorą bowiem udział w ich przygotowywaniu, zwłaszcza w ramach Europejskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej (ESMO). Tworzymy też rekomendacje polskie. Dotąd powstały dla przewlekłej białaczki limfocytowej, szpiczaka mnogiego i dla zaburzeń hemostazy. Mamy ambicję, i będzie to z pewnością zadanie dla następnego Zarządu PTHiT, by polskie rekomendacje diagnostyczne i terapeutyczne były tworzone dla większości chorób hematologicznych.

Jak wyglądają relacje PTHiT z grupami badawczymi ds. chłoniaków, szpiczaków, białaczek?

Niektóre z tych grup wchodzą w skład PTHiT. Polska Grupa Szpiczakowa jest jego sekcją. Jego częścią jest też Klub Młodego Hematologa, gromadzący młodych ludzi z pasją do badań naukowych (zdobywa środki finansowe na pokrycie projektów badawczych od firm farmaceutycznych). Polska Grupa Chłoniakowa (PLRG) i PALG  (Polskiej Grupy Białaczek Dorosłych są od nas niezależne lecz współpracują z PTHiT. Organizacje te koncentrują się na aspekcie badawczym w hematologii, inicjują wiele ważnych badań przedklinicznych i klinicznych. Publikacje z logo czy z afiliacją PALG-u  lub PLRG przyczyniają się do rozwoju polskiej hematologii i czynią ją znaną w świecie.

Między wierszami kilkakrotnie pojawił się w Pana wypowiedziach wątek wspierania przez PTHiT rozwoju naukowego i zawodowego młodych hematologów.

Jeżeli się poważnie podchodzi do swojej pracy, niezależnie od dziedziny, trzeba pamiętać, że czas płynie i że ciągłość działań zależy od udziału w nich młodych. Dlatego należy wspierać młodszych kolegów, by nie pozostawić po sobie pustki. Wcześniej czy później przestaniemy wpływać na bieg zdarzeń, nasza aktywność zmaleje i chodzi o to, by wówczas byli oni dobrze przygotowani do przejmowania naszych zadań. O wymianie pokoleniowej w polskich klinikach hematologicznych, procesie aktualnie się dokonującym, już wspomnieliśmy. Stawiajmy na młodych! Ja sam zaczynałem jako członek koła naukowego w Klinice Chorób Wewnętrznych AM w Łodzi, już na 3. roku studiów. W PTHiT czekamy na młodych zdolnych pasjonatów, którzy już na studiach zechcą rozwijać aktywność badawczą. Większość znanych mi osób, które zaszły wysoko, tak zaczynała. Także rolą każdego kierownika kliniki powinno być zachęcanie młodych do wyjazdów, do udziału w konferencjach, szukanie środków na finansowanie takiej strategii. Tak zresztą się w polskiej hematologii dzieje.

Tematem naszej rozmowy jest podsumowanie Pana podwójnej kadencji jako szefa PTHiT. Jak dotąd, obyło się bez choćby napomknienia o Pana roli jako szefa.

Jestem zadowolony, że udało mi się tak poprowadzić tę rozmowę, by pozostać w tle. Moja osobowość nie sprzyja autopromocji. Także moje przekonanie, że jednostka jest ważna o tyle, o ile funkcjonuje harmonijnie w środowisku. Dlatego nie byłbym sobą, gdybym nie skorzystał z okazji i nie podkreślił roli moich współpracowników, bym nie podziękował im za wspólną realizację zadań, które sobie postawiliśmy. Przy czym, skoro wiadomo – że życie pisze swój własny scenariusz, nie warto nawet wspominać, że nie był to żelazny plan realizowany z żelazną konsekwencją - tylko wielka zespołowa improwizacja. Natchnienie do tej misji (nasze Towarzystwo, w odróżnieniu od wielu innych w Polsce, nie ma etatowych pracowników) czerpaliśmy od siebie nawzajem. Bez żadnej przesady mogę powiedzieć, że „to dzieło nie powstałoby” (cudzysłów, bo korzystam ze zwyczajowej formuły podziękowań), gdybym nie miał obok siebie dr Agnieszki Pluty, skarbnika PTHiT przez 8 lat, prof. Anny Koryckiej-Wołowiec, sekretarza generalnego, czy dr Anny Rychter, sekretarki. Ten zespół każdego dnia aktywność PTHiT cementował i trzymał w ryzach. Nasze zadania realizowaliśmy na „strategicznych” posiedzeniach Zarządu, wypracowując program, kierunki działań. Dawni prezesi - profesorowie Andrzej Hellmann i Wiesław Jędrzejczak - do dziś członkowie Zarządu, służyli radą. To też ilustruje znaczenie ciągłości działania - zakorzenienia nowych inicjatyw w doświadczeniach przeszłości.

Mimo Pana Profesora niechęci do autopromocji, nie mogę nie zapytać o Pana osobistą refleksję na temat minionych dwóch kolejnych kadencji we władzach PTHiT. Z tonu wypowiedzi wynika, że były raczej pomyślne.

Z dumą patrzę, jak moi młodzi koledzy są zapraszani jako eksperci na różne posiedzenia, do uczestniczenia w różnych gremiach. Od wielu lat prof. Iwona Hus jest łącznikiem naszego Towarzystwa z  EHA (European Hematology Association). Jest ona w obecnej kadencji wiceprezesem PTHiT, udziela nam wsparcia, w dużej mierze kształtuje bieg zdarzeń. Jej rola jest nie do przecenienia: jej współpraca z EHA, ale też udział w organizowaniu wspólnych konferencji PTHiT-EHA (Tutorials). W tej kadencji zorganizowaliśmy w Warszawie   wspólnie z EHA dwa tutoriale z udziałem gości zagranicznych rekomendowanych przez EHA, przed nami kolejne takie spotkanie w przyszłym roku. Nie chciałbym też pominąć na liście mojej wdzięczności profesorów Jacka Wachowiaka, Ewy Brojer (kierującej sekcją transfuzjologii), naszych wiceprezesów.

W programie najbliższego Zjazdu w Łodzi znalazły się sesje organizacji pacjenckich, które są ich współorganizatorami. PTHiT wychodzi tym naprzeciw trendom światowym.

Ważną częścią pracy ostatniej mojej kadencji była współpraca z organizacjami pacjentów. Głos pacjenta istotnie stał się ważniejszy w obradach naukowych, niż był dotąd. W tym obszarze szczególnie aktywna jest sekretarz naszego towarzystwa prof. Joanna Góra-Tybor.

Podobnie jak w latach poprzednich, na Zjeździe odbędzie się sesja EHA – PTHiT oraz nowa sesja „Hematologia w Europie Środkowej i Wschodniej”, z udziałem hematologów z Czech, Chorwacji, Litwy, Estonii i Polski. Współpraca z towarzystwami Europy Centralnej i Wschodniej to nasza nowa aktywność. Obie te inicjatywy powstały w ostatniej kadencji, i mamy nadzieję, że będą kontynuowane. Współpracujemy też po raz pierwszy z organizacjami pielęgniarek pracujących na oddziałach onkologii i hematologii. Dlatego na Zjeździe w Łodzi będzie sesja poświęcona zagadnieniom pielęgniarstwa w hematologii. Nowe i „klasyczne” wątki dedykuję nowemu pokoleniu, z przekonaniem, że pozostawiamy hematologię w dobrych rękach. I pewnie mam w tym swój skromny udział.


 

Kalkulator Hematologa
Aplikacja Kalkulator Hematologa

Kalkulator hematologa jest dostępny również jako aplikacja mobilna dla smartfonów pracujących pod kontrolą systemów Android albo iOS.

pobierz z Google Play Pobierz przez App Store

Podobne artykuły