- Na chłoniaka Hodgkina najczęściej zapadają ludzie młodzi, między 25. a 35. rokiem życia. Leczenie zależy do stopnia zaawansowania choroby.
- Gdyby lekarze w Polsce mogli stosować wcześniej brentuksymab w skojarzeniu z chemioterapią AVD, zmniejszyłby się odsetek osób z chorobą nawrotową i oporną.
- "Leczenie nawrotu czy oporności nowotworu zawsze jest trudniejsze i bardziej obciążające dla systemu opieki zdrowotnej. Powinniśmy dążyć do tego, żeby już w pierwszej linii wyleczyć jak najwięcej pacjentów" - podkreśla prof. Wróbel.
- Jak wyjaśnia, zmodyfikowany schemat leczenia daje lepsze efekty terapii u osób z zaawansowaną postacią choroby. – "Możemy nie tylko wydłużyć czas wolny od progresji choroby, ale także czas całkowitego przeżycia w tej grupie chorych" – zaznacza.
Chłoniak Hodgkina. Część pacjentów powinna mieć dostęp do nowych terapii wcześniej
Chłoniaki są grupą kilkudziesięciu różnych nowotworów. Jakim nowotworem jest chłoniak Hodgkina, kogo najczęściej dotyka, od czego zależą przebieg i rokowania pacjentów?
Prof. Tomasz Wróbel, kierownik Kliniki Hematologii, Nowotworów Krwi i Transplantacji Szpiku Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu: Chłoniak Hodgkina jest relatywnie rzadkim nowotworem. Notujemy kilkaset zachorowań rocznie, w tym wyróżniamy dwa „szczyty”. Najczęściej chorują ludzie młodzi, między 25. a 35. rokiem życia. Drugą grupę pacjentów stanowią osoby po 50-tce.
Gros chorych zatem dopiero wchodzi w dorosłe życie, zakłada rodziny, rozpoczyna karierę zawodową. Dlatego tak istotne jest skuteczne leczenie. Jest to choroba o dobrym rokowaniu, co nie znaczy, że jesteśmy w stanie wyleczyć wszystkich pacjentów. We wczesnych stadiach wyleczalność przekracza 90 proc., w stadiach zaawansowanych osiąga ok. 75-80 proc. Jest to więc jedna z lepiej rokujących chorób nowotworowych.
Jak przebiega leczenie? Czy dysponujemy w Polsce wszystkimi dostępnymi opcjami?
Leczenie dostosowujemy do stopnia zaawansowania choroby. Podstawą rozpoznania jest badanie histopatologiczne. Następnie ustalamy stadium zaawansowania nowotworu. W tym celu posługujemy się głównie pozytonową tomografią emisyjną PETCT.
Wyróżniamy cztery stadia zaawansowania choroby. W pierwszym zajęta jest jedna grupa węzłów chłonnych; w drugim – dwa lub więcej pakiety węzłowe, ale po jednej stronie przepony. Jeśli zmiany są po obu stronach przepony, mówimy o trzecim stadium. W czwartym zmiany są rozsiane, występują nacieki w wątrobie, płucach, szpiku.
Podstawą w pierwszej linii leczenia jest chemioterapia. U pacjentów we wczesnych stadiach jest skojarzona z radioterapią. Kluczem jest bowiem uzyskanie maksimum efektu przy minimum toksyczności. Pacjenci w stadiach zaawansowanych dostają więcej chemioterapii. Od wielu lat leczenie oparte jest na jednym z dwóch schematów cytostatycznych. Pierwszy, najbardziej popularny, to czterolekowy protokół ABVD, a drugi, opracowany przez grupę niemiecką - tzw. eskalowany BEACOPP. Wybór leczenia i jego intensywność dostosowuje się do sytuacji klinicznej.
W minionym roku ukazały się zaktualizowane wyniki badania ECHELON-1, w którym porównano efekty leczenia klasyczną chemioterapią, czyli schematem ABVD, z jego zmodyfikowaną wersją, która zawierała przeciwciało anty CD30 - brentuksymab wedotin, ale bez bleomycyny. Badanie wykazało, że zastosowanie modyfikacji daje lepsze wyniki leczenia u pacjentów z zaawansowaną postacią choroby niż klasyczna chemioterapia.
Okazało się, że możemy nie tylko wydłużyć czas wolny od progresji choroby, ale także czas całkowitego przeżycia w tej grupie chorych. Wiąże się to w dużej mierze z tym, że nowy schemat jest po prostu mniej toksyczny i u pacjentów stosujących go obserwuje się mniej wtórnych nowotworów i powikłań płucnych. Z klinicznego punktu widzenia to przełomowe odkrycie. Choć brentuksymab wedotyny jest nam już dobrze znany, gdyż stosujemy go od dawna w postaciach nawrotowych i opornych.
"Leczenie nawrotu czy oporności nowotworu zawsze jest trudniejsze"
Optymalnie byłoby jednak włączyć go już do pierwszej linii leczenia?
Tak. Badanie ECHELON-1 pokazało, że brentuksymab w skojarzeniu z chemoterapią AVD można zastosować wcześniej i tym samym zmniejszyć ryzyko nawrotu choroby u pacjentów w zaawansowanym stadium. Nie oznacza to, że w każdym przypadku terapia ta znalazłaby zastosowanie, ale gdybyśmy zyskali taką możliwość, byłoby to z korzyścią dla pacjentów.
Skorzystałby na tym także system opieki zdrowotnej?
Jeśli uda nam się wyleczyć w pierwszej linii więcej pacjentów, to siłą rzeczy zmniejszymy odsetek osób z chorobą nawrotową i oporną. A leczenie nawrotu czy oporności nowotworu zawsze jest trudniejsze i bardziej obciążające dla systemu opieki zdrowotnej.
Powinniśmy dążyć do tego, żeby już w pierwszej linii wyleczyć jak najwięcej pacjentów, gdyż - jak wspominałem - są to najczęściej ludzie młodzi. Mogą po chorobie wrócić do normalnego życia, zakładać rodziny, mieć dzieci. Żyć tak, jak ludzie zdrowi. Jest to moim zdaniem najistotniejsze z farmakoekonomicznego punktu widzenia.
W przypadku kolejnych linii leczenia dostęp do leków jest optymalny?
Uważam, że nie możemy narzekać. Chorzy z nawrotowym chłoniakiem Hodgkina mają naprawdę dobry dostęp do leczenia.
Jakie są zatem jeszcze niezaspokojone potrzeby pacjentów z innymi chłoniakami?
Na pewno oczekujemy przesunięcia terapii CAR-T do wcześniejszych linii leczenia. Obecnie ta forma leczenia jest refundowana dla chłoniaka rozlanego z dużych komórek B (DLBCL), ale dopiero po drugiej linii leczenia. Dane kliniczne pokazują jednak, że u chorych w nawrocie po pierwszej linii, we wczesnym nawrocie albo z opornością, terapia CAR-T daje lepsze efekty niż autologiczna transplantacja. Dlatego byłoby lepiej, gdyby była dostępna dla pacjentów już na wcześniejszym etapie choroby.
Pojawił się też nowy lek polatuzumab, który z racji skuteczności, również może być stosowany w pierwszej linii w skojarzeniu z chemioterapią w wybranych populacjach chorych na chłoniaka DLBCL. Byłoby dobrze, gdybyśmy zyskali do niego dostęp.
Przedruk z: rynekzdrowia.pl